Nie rób tego swojej córce, czyli czy dziewczynki mają trudniej?

Zawsze chciałam mieć córkę. Kiedy więc w pierwszej ciąży w trakcie USG lekarz powiedział „dziewczynka” – wpadłam w dziki zachwyt. Z tego też powodu zawsze z pewnym zdziwieniem przysłuchiwałam się słowom mniej lub bardziej znajomych ciężarnych, które pytane o płeć potomka często odpowiadały „mam nadzieję, że to chłopiec, bo chłopcom jest łatwiej w życiu”. A musicie mi wierzyć, że słyszałam tego typu argumentację wielokrotnie – ostatni raz ze dwa tygodnie temu. I choć ja sama jako – kiedyś dziewczynka, a obecnie coś na kształt starej kobieciny – nie czuję, że mi w życiu źle przez to, że opisuje się mnie jako XX, a nie XY, to ostatnio kiedy czytałam badania o rodzeństwie uderzyło mnie to, że w pewnych kwestiach traktujemy dziewczynki gorzej (albo przynajmniej – nie tak samo) jak chłopców. I nie możecie mi zarzucić, że jestem skrzywiona i staję w obronie dziewczynek, bo mam córkę, gdyż albowiem azaliż mam też synów. I choć im też się należy pościcho o nierównościach, to dziś o dziewczynkach słów kilka.

W których zatem momentach traktujemy córki inaczej niż synów?

1. Prace domowe

Trzy lata temu opublikowano raport UNICEF’u, z którego wynika, że w krajach Afryki, Południowej Azji czy Środkowego-Wschodu dziewczynki spędzają na wykonywaniu prac domowych niemalże dwa razy więcej czasu niż ich rówieśnicy z chromosomem Y. Mówicie, że to kraje „trzeciego świata” i nie ma tego co porównywać z krajami zachodu? Ano owszem na pewno nie można powiedzieć, że sytuacja wygląda tak samo u nas, ale mamy przesłanki sugerujące, że nawet w tych wielce nowoczesnych krajach, to córki są bardziej obciążone obowiązkami domowymi niż synowie. I choć różnica ta nie jest tak drastyczna jak w przypadku dziewczynek z krajów wschodu, to po pierwsze – istnieje, po drugie – zwiększa się z czasem tj. im dzieci starsze, tym dziewczyny bardziej obłożone niż chłopaki. A potem te dziewczyny i te chłopaki rosną, zakładają rodziny, a kwestia podziału obowiązków domowych staje się zarzewiem konfliktów – bo z moich obserwacji wynika, że częściej to on jest tą stroną mniej zaangażowaną w ścieranie kurzu i inne mopy. I choć co jasne możliwe jest – jakby niektórzy chcieli, że dziewczyny mają wpisaną w DNA pasję do jeżdżenia na mopie i pucowania sreber i stąd ta różnica, że one tak się garną do bycia opiekunką domowego ogniska. To jednak mnie bardziej przekonuje, że to kulturowe. Bo dziewczynki od lat słyszą, że dziewczynce nie wypada mieć takiego bałaganu w pokoju, a chłopaki to wiadomka – im nie w głowie takie rzeczy jak sprzątanie, oni mają „większe i ważniejsze” sprawy do ogarnięcia.

Zresztą ja nie muszę szukać daleko przykładów – jakiś czas temu byliśmy w gościach, kilkoro dzieci Pierworodna była jedyną dziewczynką i to ją gospodyni poprosiła o pomoc przy nakrywaniu do stołu – chłopcy się w tym czasie dalej beztrosko bawili, a mnie coś jakby wryło w ziemię. Zresztą wtedy też zaczęłam się mocno zastanawiać nad tym czy ja i Wirgiliusz nie wymagamy od niej więcej w kwestiach okołodomowych przez to, że jest dziewczynką.

Czy tak jest wszędzie i zawsze. No pewnie, że nie. Ale warto się temu krytycznie przyjrzeć i zastanowić czy nie obciążamy córki obowiązkami bardziej niż obciążamy (lub obciążalibyśmy) syna.

A przy okazji – z innej analizy przeprowadzonej w USA wynika też, że chłopcy częściej są wynagradzani finansowo za zaangażowanie w prace domowe. Też do przemyślenia.

2. Umiejętności

W roku 2000 opublikowano badanie, w którym matki miały ocenić jak ich dzieci radzą sobie z raczkowaniem – ot choćby wskazując po jak bardzo nachylonej pochylni uda się dzidziusiowi poczworakować, kiedy z tego zrezygnuje itd. Matule oceniały zdolności dzieci zanim, małym ludziom pozwolono je pokazać i okazało się, że matki córek nie doceniały umiejętności motorycznych swoich latorośli, zaś matki synów je przeceniały 🙂 Oczywiście na tej podstawie nie możemy zakładać, że to ma jakieś wielkie przełożenie na to jak traktujemy córkę, a jak syna, ale jest po prostu kolejnym fajnym przypomnieniem, że czasami dajemy stereotypom płciowym wejść sobie na głowę w postrzeganiu tego co potrafi nasza dziecina i to mimo tego że przecież widzimy ją na co dzień i znamy jej możliwości. Warto więc chyba zastanowić się nad tym czy to jest dziecinie potrzebne. Nie tylko w kwestii raczkowania, ale tak w ogóle. Czy nie zakładamy czasem, że skoro to dziewczynka to na pewno lubi i dobrze robi to i tamto, a nie lubi i gorzej jej idzie z tym i tamtym. To jest zresztą tym ciekawsze (a może tym ważniejsze?) jeśli zastanowimy się równolegle nad sprawą pochwał.

3. Pochwały

Kiedyś już wam pisałam o badaniu, w którym zauważono, że rodzice wykazują tendencję do tego by to synom bardziej niż córkom wyjaśniać meandry nauki gdy zwiedzają np. muzeum. Warto zatem przy tym wspomnieć, że w niektórych badaniach zauważono też, że chłopców częściej chwalimy za włożony wysiłek i prace jaką wykonali („włożyłeś w to sporo pracy” albo „dobra robota z tym projektem”), zaś dziewczynki za to jakie są („dobra dziewczynka” albo „jesteś taka mądra”). Oczywiście to jak to się odciśnie na danym człowieczku jest sprawą bardzo złożoną, zależną od wielu czynników i indywidualną, ale dość często mówi się o tym, że wpajanie w człowieka, że jest jakiś tam np. mądry może sprawić, że kiedy poniesie porażkę to zrzuci to na karb tego, że nie jest wystarczająco mądry dlatego sobie nie poradził, a to z kolei może go zdemotywować go do podejmowania kolejnych wyzwań, bo i tak nie dam rady. Natomiast ktoś komu mówiono, że nad pewnymi rzeczami można pracować (np. dobra robota z tym projektem) ma świadomość, że sporo rzeczy leży w jego rękach i jak się nad tym popracuje to może uda się coś zmienić/osiągnąć. To jest chyba szczególnie wyraźne w naukach matematycznych, które wiele osób postrzega jako „albo się to umie albo nie” i częściej w charakterze „ścisłowca” umieszcza chłopca, skazując dziewczynkę na nastawienie „tego i tak nie umiem i się nie nauczę”. A szkoda, bo matma jest spoko, przydatna, a dziewczynki radzą z nią sobie tak samo dobrze jak chłopcy.

Numer 4 miał być punktem o tym jak reagujemy na agresję u dziewczynek, a jak u chłopców, bo jakiś czas temu znalazłam ciekawe badania na ten temat umieszczone w dodatku w kontekście rodzeństwa, ale nijak nie jestem w stanie ich odkopać. Zapisałam gdzieś żeby mi nie uleciały i okazało się, że wyszło jak zawsze z rzeczami, które chowam tak żeby łatwo było znaleźć, czyli kiedy ich potrzebuje to okazuje się, że nie wiem gdzie je położyłam i przepadają na wieki, wieków. Jak kiedyś odkopię to o co mi chodziło to dam znać.

Zresztą tu nie o jakieś twarde dane chodzi, a o refleksję – nad tym czy równolegle do strachu, który każe niektórym mówić „dziewczynki mają w życiu trudniej”, nie jest aby tak, że sami tym dziewczyniskom nie piętrzmy trudności, nakręcając tę spiralę ponad miarę. Czy aby nie wymagamy od tych bidulek więcej na starcie.

Ba! W czasie zbierania danych do tego wpisu natrafiłam na jakąś śmieszną ankietę przeprowadzoną przez chyba brytyjski portal dla mam Netmums, z której wychodzi, że matki są bardziej krytyczne wobec córek niż wobec synów. I choć nie jest to co jasne żaden wysoki jakościowo dowód, to tak sobie myślę, że może faktycznie tak jest. Że może to – w moim mniemaniu powszechne – przekonanie, że dziewczynkom jest w życiu trudniej sprawia, że z automatu więcej od nich wymagamy, jesteśmy nastawieni bardziej krytycznie, a wszystko to z troski i miłości, bo chcemy je przygotować, że będzie trudno? A że jednocześnie społecznie wpajamy im, że mają być grzeczne, potulne, miłe i ułożone, bo nie wypada żeby dziewczynka wariowała, to może potem jak dorosną to może faktycznie im to życia nie ułatwia. A do tego równania można jeszcze przecież dodać kwestie wyglądu i tego jak dużą wagę przywiązujemy do niego u córek i… jak krytycznie się o swoim ciele wyrażamy w ich towarzystwie. Nie wiem – gdybam tylko, ale to dla mnie ważne gdybania, bo w końcu córkę w domu mam i chciałabym by żyło jej się fajnie i nie miała przekonania, że nie chce córki, bo dziewczyny mają trudniej. A wy – jak to widzicie?

Wikle, 2014. Patterns in housework and childcare among girls and boys

Modshein i wsp., 2000. Gender Bias in Mothers’ Expectations about Infant Crawling

Gunderson i wsp. 2013. Parent Praise to 1-3 Year-Olds Predicts Children’s Motivational Frameworks 5 Years Later

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

22 komentarze

  • Odpowiedz 28 maja, 2019

    Kama

    Moim zdaniem to bardzo ważny wpis i cieszę się, że o tym piszesz!

  • Odpowiedz 28 maja, 2019

    Ola

    Pierworodny syn (4) i drugorodna córka (2). Wiadomo że dwulatek to ciężkie dziecię, ale jednak mam silne wrażenie że u małej podświadomie w dużo mniejszym stopniu akceptuję zachowania agresywne, złość i krzyk. Po prostu w jej wykonaniu mnie to bardziej złości. Biję się w piersi i nie wiem co z tym zrobić… 🙁

  • Odpowiedz 29 maja, 2019

    Nat

    Co do obowiązków domowych, to znam masę kobiet (pokolenie lat 80-tych i 90-tych), które będąc dziewczynkami musiały pomagać mamom w obowiązkach domowych podczas gdy ich bracia nie mieli tego obowiązku.

  • Odpowiedz 29 maja, 2019

    Justyna

    Dla mnie rozbrajającym było, gdy pewnego jesiennego, pięknego dnia udałam się z moją Starszyzną (wtedy niespełna 4 letnią) do ośrodka zdrowia celem zdiagnozowania czy Jej kaszel to jeszcze kaszel czy już obustronne zapalenie płuc ;p Spotkałyśmy tam Dziewczynkę na oko niewiele starszą od mej Córy. Dziewczynka ta w pewnej chwili podeszła do mnie i zapytała jak ten CHŁOPIEC ma na imię. Spojrzałam na tę moją Starszyznę ubraną w białą koszulkę z Księżniczkami Disney’a, spodnie w kwiatki i dzierżącą w rękach dwie lalki i mówię do Dziewczynki, że to nie chłopiec i na imię ma *****. Na co Dziecko owe ścięło mnie z kolan stwierdzeniem „to na pewno nie może być dziewczynka. On krzyczy i biega, a to robią tylko chłopcy. Dziewczynki siedzą i mówią cicho.” po czy odwróciła się i wróciła do (chyba) babci. Fakt, moje Dziecko orbitowało po całej poczekalni i ciągle coś do siebie mówiło. Nie biegała. nie krzyczała, nie przeszkadzała tym nikomu. Ale nawet nie tyle poczułam się urażona tym komentarzem ile zastanowiło mnie kto nawkładał takie szufladki do Jej głowy, bo jakoś wątpliwym było dla mnie by sama to wymyśliła. I pomyślałam sobie, że to musi być dla Niej krzywdzące i trudne by dostosować się do takiego obrazu…

  • Odpowiedz 29 maja, 2019

    Angelika

    Moja pięciolatka ostatnio miała awanturę ze swoim najlepszym kolega o to czy dziewczynki mogą być super bohaterami. Córka nie widziała problemu,kolega nie wyobrażał sobie dziewczynki super bohaterki. Szybko tato kolegi wytłumaczył że dziewczynki tak samo moga być dobre we wszystkim jak chłopcy 🙂
    Chyba jest tak że dziewuszki muszą być bardziej odpowiedzialne,nawet tak patrząc na mnie i moje rodzeństwo. Szybko zaczęłamsię sama utrzymywac,załatwiac swoje sprawy a mój brat (25lat) ze wszystkim,ale to dosłownie że wszystkim dzwoni do mamusi 😀 I nie to że nie mógłby sam,po prostu wie że mamusia pomoże…. Jak raz miał zmyć naczynia to 15min szukał gąbki….Dodam że dwie moje siostry tak samo szybko się usamodzielniły a brat (jest trzeci z czwórki) jest taki trochę mamisynek 🙂 uważam że rodzicielka zrobiła mu tym krzywdę,z nami się tak nie pieściła i dajemy sobie lepiej radę

  • Odpowiedz 29 maja, 2019

    Angelika

    I zdradzę Ci że też zawsze chciałam mieć córkę i mam dwie 🙂 Czas na synka 🙂

  • Odpowiedz 29 maja, 2019

    Ania

    Obowiązki w domu faktycznie miałam tylko ja. Nie widziałam w życiu mojego brata z miotłą, ani nic w tym stylu. Ale odnośnie zawiłości nauki, to u mnie w domu się to nie sprawdziło. Jakoś tak wierzyli w moją inteligencję, że ojca wzięło na ambicję, żeby krzewić we mnie pasję do fizyki. Nie wiem, jak to jest, ale ja i tak wolałam co innego. Także chyba rodzice tak średnio na to wpłynęli, że jestem tzw. umysłem humanistycznym, a nie ścisłym. Bardzo chcieli, ale ja poszłam swoją drogą.

  • Odpowiedz 30 maja, 2019

    Doris

    Przeczytałam właśnie książkę Pestki- Anny Ciarkowskiej. Bardzo „na temat” podejścia do dziewczyn i tego jak można skrzywdzić swoimi oczekiwaniami dziecko. Mam 5latkę, prawie 2letniego syna i na dniach (oby!) kolejną córkę. Książka trafia w punkt i pewnie dlatego taka smutna. Girl power ?

  • Odpowiedz 30 maja, 2019

    Renfri

    Zastanawiam sie nad motywacja owej znajomej pani, zeby poprosic o pomoc w nakrywaniu do stolu dziewczynke, a nie jednego z chlopcow. Czy rzeczywiscie musialo to wynikac z tradycyjnego podzialu obowiazkow etc etc, a nie bylo spowodowane czyms innym? Np. Tym,ze pani czula sie swobodniej majac do pomocy dziewczynke? Albo ze dziewczynki raczej lubia takie rzeczy (urzadzaja herbatki dla misiow i przyjecia dla lalek z plastikowymi serwisami), a chlopcy jakos tak rzadziej? Moj trzylatek przewaznie chetnie pomaga nakryc do stolu, ale nigdy nie widzialam, zeby bylo to jego „wolne” zajecie. Moze powiem bzdure, ale czy dziewczynki nie skupiaja sie bardziej na estetycznych szczegolach, niezbednych do przygotowania schludnego stolu? Przeciez u doroslych jest roznica, wystarczy popatrzec jak przewaznie wyglada mieszkanie samotnej mlodej kobiety i mezczyzny. Nie twierdze ze facet nie umie porzadnie nakryc do stolu, ale wydaje mi sie ze przychodzi mu to z jakas taka wieksza trudnoscia 😉 czy sa na ten temat badania?

    • Odpowiedz 8 sierpnia, 2019

      Aga

      Nie, nie chodzi o to, że dziewczynki lubią takie rzeczy. To, że córka Matai była jedynym gościem wśród chłopców, może świadczyć o tym, że lale to nie jej dominanta, dlatego jest przez chłopców zapraszana i akceptowana jak ‚swój’, czyli że może robić to co ją interesuje a nie to czym nakazuje bawić się/ interesować się tradycja. To chyba gospodyni domu postąpiła niewłaściwie, bo do nagrywania do stołu powinien zostać zaproszony solenizant, aby uczył się dbać o swoich gości 🙂

  • Odpowiedz 30 maja, 2019

    kq

    Moja 3-letnia córka wspina się na najwyższy szczyt świata, czyli około metrowy przydomowy płotek. Duma ją rozpiera, oczy świecą, cała aż buzuje z radości – bo się wspięła sama najsajmsza na samą górę. Idzie sąsiad i zagaduje: „A kto to się tam wspina? Oooo, przecież to chłopaki się wspinają, a NIE DZIEWCZYNY!”.
    Szczęka i ramiona opadły. Zabrakło mi ciętej riposty, i nie żeby panu pokazać, gdzie raki zimują i gdzie ma sobie wsadzić to wychowanie z lat 80-tych, ale żeby ona tego nie zapamiętała/nie przetworzyła/nie przyjęła, że czegoś nie może, bo dziewczyny nie mogą. Czegoś, co kocha robić.
    Jakieś pomysły????????????????…….

    • Odpowiedz 31 maja, 2019

      Angelika

      Trzeba było spytać od kiedy się odzywa bez zgody żony:D

      Świetny artykuł!:-) jestem mamą chłopca, od mam dziewczynek często słyszę, że chłopaki mają w życiu łatwiej. Na co odpowiadam, że w przyszłości moja córka u mnie też będzie miała łatwiej:-) bardzo bym chciała mieć córkę….

    • Odpowiedz 5 czerwca, 2019

      mala_Mi

      ja bym powiedziala panu: dziewczyny tez moga

  • Odpowiedz 30 maja, 2019

    Anna

    U mnie w domu to było normalne że dziewczynka musi wszystko w domu ogarnąć, mama ciągle mówila że bałagan w domu, świadczy tylko i wyłącznie o mnie, bo każdy wie że mama pracuje i nie ma czasu się zajmować domem a ja mam go mnóstwo… Mam 2 młodszych braci którzy nawet nie musieli wkładać brudnych gaci do pralki…

  • Odpowiedz 30 maja, 2019

    Ani

    Dziewczynki płaczą, a chłopaki nie. Chłopcy(mężczyźni) mogą się wściekać, ale kobieta która się denerwuje, a już matka która wpada w złość jest najwyższej rangi niepoprawnoscią etyczną, moralną i każdą inną. I dla mnie to jest bardzo nie fair i bardzo mocno się kłócę z tymi co próbują mnie (roztrzepaną babkę) ustawić do swoich schematów.

  • Odpowiedz 30 maja, 2019

    Paula

    Moja Córka ma dopiero 1,5 roku, jest jedyną dziewczynką w rodzinie – poza tym ma 2 braci: ciotecznego i stryjecznego. Nagminnie słyszę, od obu stron rodziny, że jest taka „grzeczna”, taka „usłuchana”, nie takie „fiu-bździu”, „no ale czego oczekiwać innego, przecież to dziewczynka!”. Rozsadza mnie to wewnętrznie. Cieszę się na ten post, wreszcie zacznę reagować.

  • Odpowiedz 3 czerwca, 2019

    Michalina

    Ja bardzo chciałam mieć córkę, żeby przekazywać jej wszystkie te mądrości- że dziewczyny są super i mogą wszystko to, co chłopcy. Mam dwóch synów i boję się, że trzeci też byłby chłopak, więc wolę nie ryzykować 😉
    Pamiętam, że w dzieciństwie rodzice mówili mi, że jestem balaganiarą. A kiedyś mojego tatę naszła refleksja, że mój brat ma dokładnie taki sam bałagan w pokoju… i nikt mu nic nie mówi.
    Ciągle się zastanawiam jak uczyć moich chłopców zdrowego podejścia do obowiązków domowych.

  • Odpowiedz 4 czerwca, 2019

    An

    Przedszkola robią super robotę w kwestii stereotypów. Moja córka po paru miesiącach w przedszkolu zaczęła przynosić teksty w stylu „chłopaki rozrabiają” albo „różowy jest dla dziewczynek a niebieski dla chłopców” itd. Wczoraj wróciła do przedszkola po 3 miesięcznej przerwie i pierwsze co na festynie na loterii wylosowała autko wiec pani od loterii szybciutko powiedziała ze „oj to nie, zaraz wymienimy nagrodę”. Nosz kurczę!

  • Odpowiedz 5 czerwca, 2019

    Justyna

    Moi rodzice chyba jacyś postepowi jak na tamte czasy byli, bo oboje z bratem musieliśmy latać że szmata, sprzątać w domu i pomagać mamie w kuchni. Dodam, że jesteśmy pokolenie lat 80tych a moi rodzice jakcys nowoczesni nigdy mi się nie wydawali ?

  • Odpowiedz 7 czerwca, 2019

    Skrentka

    Czytałam gdzieś o badaniach, z których wynikało, że matki reagowały z większym opóźnieniem na płacz niemowlęcia płci żeńskiej niż męskiej. Sama mam starszego syna i młodszą córkę i jestem skłonna przyznać, że tak mogło być w przypadku moich dzieci – Z zastrzeżeniem, że młoda była dużo mniej wymagającym niemowlakiem (bez kolek, z późnym porannym wstawaniem). Teraz za to wydaje mi się, że oczekiwania wobec niej są mniejsze niż wobec syna w jej wieku.

  • Odpowiedz 16 czerwca, 2019

    Ann

    stereotypy … wychowanie i środowisko w którym wyrastamy ma decydująca role w kwestii tego jak postrzegamy świat, później dochodzą własne doświadczenia i obserwacje i wyciągane z nich wnioski.
    Jestem najmłodsza, mam dwójkę starszego rodzeństwa- brata i siostrę: wszyscy mieliśmy obowiązki, inne- to prawda- brat nie gotował i nie sprzątał- teraz ma własna rodzine/ 2 synów/ i robi w domu wszystko ale nie sam oczywiście. Samo mówienie o stereotypach nie spowoduje, ze one znikną.
    Znam wiele energetycznych dziewczynek i spokojnych chłopców. Sama mam wesoła i szalona 2 łatkę w fazie roznoszenia wszystkiego wszędzie, chcąca robić wszystko ? i 4 letniego łobuziaka który chętnie pomaga w kuchni, uwielbia kolor fioletowy i segreguje zabawki najlepiej z całego przedszkola 🙂 siostra chce robić to co brat, a brat to co siostra – lubią robić „to” razem. To co „to” jest wydaje się czasem najmniej ważne. Chcę żeby rozwijali się zgodnie ze swoją osobowością, a nie patrząc na to jakimi osobami chcą ich widzieć inni…

  • Odpowiedz 31 sierpnia, 2019

    Aga

    Moja teściowa ma 3 synów. Jako jedyna kobieta wśród 4 mężczyzn miała trudne zadanie w utrzymaniu domu. Poradziła sobie jednak uczac synów, że trzeba pomagać kobietom w domowych obowiązkach. I chwała jej za to, bo mam męża, który umyje okna, wypoleruje podłogę, odkurzy… Wpojone ma też, że jako mężczyzna musi utrzymac rodzinę i pewne zadania są tylko dla mężczyzn (palenie w piecu, koszenie trawy itd.).

    Zaś ja mam brata a nasza mama wychowywał nas z podziałem, że ja jako dziewczynka mam gotować, sprzątać a brat jest od celów wyższych.
    Jakoś zawsze wydawało mi się to krzywdzące dlatego powiadam mężowi, że nie jestem kurą domową. Wprowadziliśmy podział domowych obowiązków między sobą, każdy wybrał to co lubi. On sprzata ja gotuję i jest super!

Leave a Reply