4 strategie, które pomagają poradzić sobie z trudnym zachowaniem dziecka.

Im więcej czytam o dzieciuchach tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nie ma magicznych sposobów na wszystko, ale są takie, które są na tyle łatwe do wprowadzenia, że nie zaszkodzi spróbować, bo kto wie, a nuż zadziała. Dlatego dziś przedstawiam 4 fajne, proste i niewymagające wielkich rewolucji w podejściu sposoby na małych ludzi (takich rzeczywiście małych – do 4 roku życia plus minus).

Strategia numer jeden – bądź jak pracownik McDrive’a

Ha, ja to umiem zaintrygować, co? Niestety na intrygowaniu kończą się moje zasługi, bo autorem zasady Fast Foodowej jest Harvey Karp. Czemu Fast Foodowej? Bo kiedy przejeżdżacie przez McDrive – jego pracownik po złożeniu przez was zamówienia powtarza je w całości – czytaj po tym jak z waszych paszczy wyleci litania kulinarnych potrzeb on powtórzy „czyli przygotować dla państwa frytki, big maca i colę, zgadza się?” (a przynajmniej robili tak zanim w McDrive’ach pojawiły się tablice na których wyświetla się nasze zamówienie – oczywiście nie wiem tego z własnych doświadczeń, bo my wtranżalamy wyłącznie kaszę z jarmużem, ale znajomi często rozmawiają o tym jak wygląda procedura zamawiania w macu…)

Jak to przełożyć z fastoodowego na rodzicowe? Ano gdy nasz mały człowiek rozpocznie biadolenie – my zamiast zwyczajowej reakcji w postaci bury, obruszenia, tłumaczenia czy pytania, powinniśmy niczym pracownik McDrive powtórzyć żądania naszego awanturującego się klienta – w ten sposób pokazujemy małemu człowiekowi , że rozumiemy i zauważamy jego żądania, emocje, czy co tam jeszcze nim targa, że jest to dla nas ważne i dopiero wtedy spokojnie możemy zacząć dalszą rozmowę o problemie.

Strategia numer dwa – bądź jak żołnierz jednostki specjalnej – uzbrój się!

A skoro już jesteśmy przy fast foodach, to na pewno kojarzycie sytuacje w której dziecko chciało np. frytki, więc zamówiliście frytki, a chwilę po tym jak mu je daliście, wszczęło awanturę, że jednak chciało hamburgera. Oczywiście frytki i hamburger to tylko przykład i można je zmienić na wszystko – kolor kubka, chleb z szynką, która miała być serem, zabawki czy cokolwiek, chodzi o samą sytuację w której dziecko wybierając między A i B, wybrało A, po czym gdy otrzymało A wpadło w histerię, że chciało B. Znacie? Pewnie, że znacie.

Isabelle Filliozat w swojej książce „Próbowałam już wszystkiego” pisze, że tego typu zachowania to nie jest przejaw rozwydrzenia mikrusa, tylko normalny etap jego rozwoju, wynikający ze stopnia rozwoju jego mózgu. Etap trudny i dla rodzica, i dla dziecka, ale przejściowy – w końcu minie i wszyscy o nim zapomną, a do tego czasu przetrwać go pomoże… wiedza, że tak po prostu z dzieciuchami bywa. Wiedza daje bowiem ogromną siłę, dlatego warto się w nią uzbroić i mieć świadomość tego jak i dlaczego funkcjonują małe człowieki. Bo choć nie da się sporządzić uniwersalnej, dokładnej instrukcji obsługi ot takiego trzylatka, którym targa atak furii, to wiedza o tym z czego ten atak może wynikać i że zwykle nie jest wymierzony w nas personalnie, tylko dzieci tak po prostu mają – pomaga zachować spokój i pomóc dziecku nawigować w rwącej rzece emocji.

ps. O tym czego najczęśniej nie wiedzą rodzice małych dzieci poczytaj TU.

Stratega numer trzy – bądź jak rodzice Leonardo DiCaprio – nigdy nie przestawaj wierzyć, że latorośl w końcu zdobędzie Oscara.

Kojarzycie jak wkurzające jest kiedy ktoś w rozmowie z wami mówi, bo Ty zawsze, bo Ty nigdy i tak dalej? Czujemy wtedy ogromną frustrację, bo ten ktoś ewidentnie ma nas za totalną porażkę i przegrańca dla którego nie ma już nadziei. Jestem przekonana, że tak samo wygląda to gdy dziecię coś przeskrobie, a my dajemy mu to wyraźnie odczuć. Jesteś niegrzeczny. Nigdy mnie nie słuchasz. Czemu Tobie zawsze trzeba tyle razy powtarzać.

Może warto zatem przybrać alternatywną postawę – pokazać dziecięciu, że wierzymy, że może i że potrafi, zamiast wpierania mu, że zawsze robi źle, bo jeśli uwierzy, że jest zły i niedobry, to uzna, że i tak z tym nie może nic już zrobić. Bo czy nie lepiej po prostu wytłumaczyć malcowi co i dlaczego zrobił nie tak, a potem przyklęknąć przed nim i dodać mu otuchy mówiąc: „następnym razem postaraj się o tym pamiętać”. Jedno zdanie, a plus 1000 do charyzmy i wiary w to, że można inaczej.

Strategia numer cztery – bądź jak dyktator – zakaż… zakazywania

„Nie biegaj przy ulicy!”

„Nie ściągaj czapki!”

„Nie wchodź teraz do kuchni!”

Myślę, że każdy z nas przynajmniej raz w życiu wypowiedział w kierunku latorośli jedno z tego typu flagowych rodzicielskich haseł. Tymczasem bardzo często spotykam się z tym, że ten czy inny ekspert od dziecięcego zachowania twierdzi, że znacznie lepiej niż zakazy działają… nakazy i instrukcje. Nic nam nie zaszkodzi zatem spróbować i sprawdzić jak się u nas sprawdzi strategia wymiany poprzednich komunikatów na:

„Możesz biegać po placu zabaw, a po chodniku spacerować.”,

„W słońcu czapka jest na głowie, w cieniu można ją zdjąć.”

„Zostań proszę teraz w swoim pokoju.”

Na mojego trzylatka zdecydowanie działa – gdy jesteśmy w ogródku i proszę go „nie rzucaj kamieniami” to działa tak sobie, gdy mówię „kamienie zostawiamy na ziemi, a rzucać możemy piłką” to zostawia kamienie i bierze piłkę.

Proste? Proste! Szkody nie przyniesie, a może akurat u was też pomoże, więc nic nie stoi na przeszkodzie by wypróbować. Powodzenia!

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

14 komentarzy

  • Odpowiedz 27 lipca, 2017

    Awa

    Tak, książka „próbowałam już wszystkiego” mnie też zachwyciła! U nas Twój punkt czwarty rewelacyjnie sprawdził się przy roczniaku otwierającym szuflady i szafki. Komenda ‚nie otwieraj szuflady’ działała jak płachta na byka. Po zmianie na ‚zamykamy szufladę’ mogliśmy zdjąć wszystkie zabezpieczenia. Tylko dlaczego dowiedziałam się o tym dopiero przy Trzeciorodnym?

    • Odpowiedz 31 lipca, 2017

      Sabina

      Ciekawe… na mojego roczniaka niekoniecznie to działa…

  • Odpowiedz 27 lipca, 2017

    Kasia

    A u naszego dwulatka nakazy i instrukcje nie działają (przynajmniej nie tak często jakbym chciała, raczej niezbyt często), tylko ja już staję na głowie, jak ubrać w słowa to, co chcę powiedzieć, żeby przypadkiem, nie użyć słowa „nie” :/ za to w kwestii zmiany zdania to ja nie wyrosłam z tego do tej pory, także rozumiem 😉

  • Bardzo fajny artykuł, podoba mi sie nazwa pierwszej metody i odpoczatku staramy sie ja stosować ?

  • Odpowiedz 28 lipca, 2017

    basiaho

    Jak zwykle superAlicja przybywa ze swoim tekstem w samą porę! Dzięki ?

  • Odpowiedz 30 lipca, 2017

    Melodia

    Ja Cię zatrudnię jako super Nianię 🙂

  • Odpowiedz 31 lipca, 2017

    ed

    i życie może być takie proste:) Dzięki za wpis!:)

  • Odpowiedz 31 lipca, 2017

    Lidka

    Metody radzenia sobie z zachowaniem dziecka do wypróbowanie,choćby od dziś!

  • Odpowiedz 1 sierpnia, 2017

    kowal

    Dzień dobry,
    ja mam pytanie ciut z innej beczki, tzn z dziedziny usypiania dziecka i RB. Czy jest ok, że 16 miesięczne dziecko zasypia tylko noszone na rękach lub na piersi?
    z góry dziękuję za odpowiedź.

    • Odpowiedz 2 sierpnia, 2017

      Ania

      Jest bardzo ok:-)

    • Odpowiedz 6 sierpnia, 2017

      Joanna

      Może i normalne, ale zapewne upierdliwe 🙂 ja od mniej wiecej 13 mca, karmilam dziecko leżąc obok (łóżeczko dostawione do naszego łóżka). Kiedy młoda przestawala ssać efektywnie, a zaczynała sobie ciumkac do snu, to dawalam jej smoczek (mówiąc jednoczesnie cicho, „weź teraz smoczek juz”, czy cos w tym stylu). Glaskalam ją po plecach, nucilam, lezalam obok poki nie zasnęła..nie kliknelo od razu, ale po paru wieczorach było ok 🙂

  • Odpowiedz 10 sierpnia, 2017

    maryśka

    Może być ciężko to wprowadzić w życie, zwłaszcza ten ostatni punkt, ale spróbuję. 😛

  • Odpowiedz 9 listopada, 2017

    Klaudia

    Ja się popłakałam ze śmiechu! Świetnie piszesz Alicja! Metod wypróbuję i całe szczęście że etap ‚chcę kanapkę z szynką’.. ‚nieee chciałam jogurcik!’ mija bo już jestem na skraju załamania nerwowego 😉

  • Odpowiedz 17 stycznia, 2018

    Kasia

    Nam ostatnio pan przedszkolanek (?) w predszkolu podsunął ta technikę w sytuacji gdy musimy odmówić (zwłaszcza odmówić) U: „chcesz żebym przeniósł ta wielka skrzynie do drugiej sali tak?”
    O: Tak
    U: „Bardzo mi przykro ale ona jest bardzo ciężka i nie dam rady jej podnieść”

    U nas w 9/10 przypadkach działa a w tym jednym improwizujemy

Leave a Reply