Jak mówić do niemowląt i dlaczego tak dziwnie?

Zawsze obiecywałam sobie, że będę do dzieci mówić dorośle. Normalnie tak. Tonem tym samym co do innych. Że nigdy nie będę zdrabniać, zmiękczać, idiotycznie modulować głosu, za to zawsze będę zwracać się do nich zdaniami pokroju „czcigodny synu zechciej unieść wzrok i spojrzeć na ów świecący obiekt znajdujący się w centralnym punkcie sufitu – to jest lampa drogi chłopcze” by się nauczyły pięknie mówić…

Jasssne… ilekroć moje młodsze dziecię zainteresuje się oświetleniem aż skręca mi trzewia i gębę żeby powiedzieć: „Świeci? Oooo! CO tak świeci? To jest LAMPA. LAAAAAM-PA. Tak LAAAM-PAA.”

Nie chcem tak mówić, ale muszem. Każe mi wewnętrzna siła. Mnie i wielu innym matkom. Zwracanie się do niemowląt w takim stylu jest powszechną praktyką na całym świecie i to wbrew przyciężkiej atmosferze otaczającej mówienie do dzieci po dziecinnemu lub nazwijmy to w języku rodzicielskim. Dlaczego więc to robimy?

Po pierwsze niemowlęta, a nawet noworodki za nic mają czarny PR ciążący nad dziecinnym mówieniem i najwyraźniej wolą gdy się tak do nich mówi – maluchy zdecydowanie chętniej i na dłużej odwracają głowy w kierunku z którego słyszą język rodzicielski niż ten zwykły – dorosły [1]. Na przykładzie 6- i 13-miesięcznych maluchów pokazano także, że aktywność elektryczna mózgu niemowląt jest większa gdy słuchają one języka rodzicielskiego właśnie [2]. Co więcej język rodzicielski działa na dzieci także wtedy gdy słuchają go na… śpiocha. Gdy śpiącym kilkudniowym noworodkom odtwarzano nagrania dorosłych mówiących po dziecięcemu przepływ krwi w pewnych obszarach ich mózgu zwiększał się [3].

Po drugie mowa rodzicielska działa na mózg… matek. Badania przeprowadzone z wykorzystaniem rezonansu magnetycznego pokazały, że mowa rodzicielska bardzo mocno aktywuje w mózgu matek pewne specyficzne ośrodki odpowiedzialne za mowę [4]. Co interesujące aktywuje je wyłącznie u matek dzieci niemówiących. Podobnej aktywacji nie obserwowano ani u ojców, ani u matek dzieci mówiących. Zobaczcie sami na tych zdjęciach (mózg matek dzieci niemówiących w lewym górnym rogu i w czerwonym kółku, te pomarańczowe plamy pokazują region aktywny):

IDS

Na podstawie Matsuda i wsp., 2010 [4]

Po trzecie to jest dobre. Przez wiele lat żyłam w przekonaniu że mówienie w ten sposób opóźnia rozwój mowy. Tymczasem ostatnie badania sugerują, że może być inaczej. Gdy 7,5 miesięcznym dzieciom wprowadzono dwa nowe słowa (rower i kapelusz) 24 godziny później dzieciaki wyłapywały te słowa z nagrań i zwracały na nie baczniejszą uwagę tylko wtedy gdy poprzedniego dnia słowa te wypowiadano do nich w języku rodzicielskim [5].

Z kolei w badaniu w którym za pomocą specjalnego programu komputerowego analizowano sposób w jaki rodzice zwracali się do swoich plus/minus rocznych dzieci okazało się, że im częściej rodzice używali języka rodzicielskiego tym częściej maluchy gaworzyły i tym większy był ich zasób słownictwa rok później [6]. Co więcej dzięki temu, że badanie to nie odbywało się w sztucznych warunkach laboratoryjnych tylko w codziennych domowych interakcjach – bowiem dzieciaki uczestniczące w badaniu ubierano w specjalne kamizelki w których zaszyte były dyktafony – naukowcy mogli sprawdzić nie tylko w jaki sposób rodzice zwracali się do dzieci, ale także w jakich warunkach. Język rodzicielski dawał najlepsze rezultaty gdy rodzice używali go w interakcjach jeden na jeden z dzieckiem, czyli gdy wokół nie było innych dzieci ani dorosłych.

To bardzo ciekawe bo sama się wielokrotnie łapię na tym, że do Drugorodnego mówię po dziecięcemu głównie wtedy gdy nie ma z nami Wirgiliusza ani Pierworodnej. Kiedy mamy towarzystwo mówię do niego normalnie.

Oczywiście na rozwój mowy ma wpływ wiele bardzo czynników i wyniki te należy interpretować bardzo ostrożnie, niemniej jako że badań sugerujących, że istnieje pozytywna korelacja pomiędzy językiem rodzicielskim, a rozwojem mowy u dzieci jest coraz więcej myślę, że możemy pozbyć się wyrzutów sumienia i jeżeli czasem wewnętrzna siła każe nam w ten sposób mówić to możemy się jej posłuchać.

Trzeba jednak pamiętać, że język rodzicielski nie polega na guganiu i mówieniu słów które nie istnieją. Język rodzicielski fachowo nazywany jest mową matczyną i polega na używaniu normalnych słów i pełnych acz raczej krótkich zdań, które wypowiadamy:
wolniej (gdzie… jest… dzidzia),
wyraźniej
używając wysokiego tonu (nagle wszyscy mówimy sopranem bo rodzicielski to bardzo śpiewny język)
przesadnie intonując (niczym aktor ze spalonego teatru),
rozciągając samogłoski (laaaampa),
często powtarzając kluczowe słowa podkreślając je szczególnie intonacją (to jest LAMPA),
– a wszystkiemu towarzyszy radosna mimika i kontakt wzrokowy.

Czyli nie chodzi o: „oj oj mamciowy siynuś ma fafelki niam niam mamusia zajaz zjobi im am am” bo to język idiotyczny tylko o:
KTO jest syneczkiem mamusiiii? Nooo kto? TYYY jesteś syneczkiem! Kto ma TAKIE słodkie policzkiii? Takie słodkie, że zaraz je ZJEEEM.” wypowiedziane nader entuzjastycznie i zakończone faktycznym aktem „pałaszowania” uroczych polików młodziana by ten zakumał o czym matka gada.

Podsumowując jeżeli czasem Was kusi by mówić do dziecka w języku rodzicielskim dajcie się ponieść pokusie, natomiast jeżeli mowa rodzicielska nie leży w waszej naturze to nie zmuszajcie się do tego by ją stosować – najważniejsze i tak jest to by do dziecka po prostu mówić. Od malińskości. Reagować na głużenie i gaworzenie. Traktować każde buuu i gyyy jako element nad wyraz intelektualnej dysputy i gnąc się w ukłonach odpowiadać „Naprawdę tak uważasz? Och to jest NIESAMOWITE”. I choć postępowanie takie w żadnym wypadku nie gwarantuje, że na własnej piersi wyhodujecie dwuletniego krasomówcę to wcześniej czy później na pewno zaprocentuje.

Zwróćcie też uwagę tatusiów na kwestię rozmów z maluchami – w jednym z badań stwierdzono, że matki odpowiadają na dźwięki wydawane przez niemowlęta w 88-94% przypadków, natomiast ojcowie jedynie w 27-33% [8]. To spora różnica. Co interesujące matki częściej i chętniej reagowały na dźwięki wydawane przez córki, a tatusiowie chętniej reagowali na zaczepki synów. Czyżby ostateczny dowód na to, że Mężczyźni są z Wenus, a kobiety z Marsa? Albo na odwrót  🙂

Zdjęcie dzięki fenomenalnemu Fotosister Studio – fotografia noworodkowa, dziecięca i rodzinna.

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

30 komentarzy

  • Odpowiedz 3 stycznia, 2015

    Berta

    O tak, potrzeba, by mówić po rodzicielskiemu jest nieodparta. Natomiast tego głupiego bełkotu, tzn ‚języka idiotycznego’ 😉 nie znoszę i zawsze było mi szkoda mojego syna, gdy podczas spacerów musiał wysłuchiwać takich gruchań sąsiadek i koleżanek teściowej. Ale po jego minie wnioskowałam, że sam zastanawiał się o co im cho? 😛

    • Odpowiedz 5 stycznia, 2015

      Pam

      Oj tak, moja tesciowa jest mistrzynia w „idiotycznym”. Ojezusie jak ja tego nienawidze. Na szczescie moja 5m corka tez 😀 wybucha placzem jak tesciowa do niej tak mowi!

  • Odpowiedz 3 stycznia, 2015

    Mamuszka

    Ha! Jo tak intuicyjnie właśnie czułam! Mówiłam do Antuana w języku rodzicielskim, teraz już „normalniej”, ale nigdy do niego nie ciamciałam, błeh!

    za kilka dni znów będę mówić w j. rodz., ciekawe czy rzeczywiście wyłącznie sam na sam z córką 😀 To zastanawiające!

  • Odpowiedz 3 stycznia, 2015

    Naiya

    Oh dziękuję Ci za ów artykuł – tego wyliczenia (co to jest język matczyny) było mi trzeba!

    Poza tym zastanawiam się po co aktywuje się mózg kobiety.. kurcze, ile my jeszcze nie wiemy o sobie 🙂

    • Odpowiedz 3 stycznia, 2015

      Alicja

      To prawda wciąż wiele odkryć przed nami 🙂

  • Odpowiedz 3 stycznia, 2015

    radoSHE

    No ja się dałam ponieść od pierwszego dnia macierzyństwa (a miało być po dorosłemu, wiadomo), ale ufff…teraz czuję się usprawiedliwiona:)

  • Odpowiedz 3 stycznia, 2015

    bajaderka

    O tak…mówienie po rodzicielskiemu to moja główna domena teraz, haha.
    Fakt faktem, że mężczyźni rzadziej reagują- dobrym przykładem na to jest mój M. 🙂

  • Odpowiedz 3 stycznia, 2015

    Niciutka

    Język rodzicielski jest do tego stopnia obecny w naszym domu, że używam go nawet w stosunku do męża: „Widzisz? To są gaaary. GA-RY. Weźmiesz teraz te GAAARY i włożysz je do zlewu. Nie, nie do dupy. Do zlewu. ZLEEE-WU. Zrozumiałeś?” 😉

  • Odpowiedz 4 stycznia, 2015

    jusssi

    Uff, czuli jestem normalna? 🙂 Swego czasu była straszna nagonka w mediach, aby do dzieci zwracać się jak do dorosłych. A wystarczyło, jak Ty, podkreślić różnicę między mową rodzicielską, a dziwnym słowotwórstwem 🙂

  • Odpowiedz 4 stycznia, 2015

    malami

    Uff, wychodzi z tego, że jednak intuicja matczyna górą, skoro większość mam na świecie używa mowy rodzicielskiej : )
    Ciekawe w jakim celu uaktywnia się u nas ten obszar mózgu związany z mową I dlaczego nie uaktywnia się u ojców? Czyżby pierwotnie tylko matki miały za zadanie uczyć dzieci rozumienia słów?

  • Odpowiedz 5 stycznia, 2015

    Emilia

    Wydaje mi się, że pierwotnie niemowlę spędzało większość czasu z matkami i innymi kobietami, a ojciec się na tym etapie mało się angażował i niemowlęta wwłaśnie uczyły się wwszystkiego od mam

  • Odpowiedz 9 lutego, 2015

    Nina

    Ale się uśmiałam 😀 Jeżeli pozostałe wpisy masz tak dowcipne to będę stałą czytelniczką.

  • Odpowiedz 27 marca, 2015

    AMNP

    A do jakiego wieku tak mówić?

    • Odpowiedz 28 marca, 2015

      Alicja

      Nie wiem czy da się wyznaczyć precyzyjną granicę. To samo przychodzi bo zależy od dynamicznej interakcji z dzieckiem 🙂

  • Odpowiedz 30 marca, 2015

    Ewcia Matras

    Niemowlaki zwracają uwagę na ton głosu – im bardziej miękki i słodki, tym lepiej się czują, wiedzą, że takim osobom mogą zaufać i nic im się nie stanie.

  • Odpowiedz 14 kwietnia, 2015

    Agata J.

    Intonacja, rozciąganie, powtarzanie, nie ma sprawy – można nawet to uznać za urocze 🙂 Ale nienawidzę seplenienia do dzieci. „Psyjdzies do cioci? Pszyjdzies?” Bleee…. Obiecałam sobie, póki co, że jak ktoś zacznie do mojego dziecka seplenić, to ja będę tak mówić do tej osoby aż się oduczy 😀

  • Odpowiedz 14 kwietnia, 2015

    Agata J.

    O, jeszcze jedno mi się nasuwa: czy naprawdę dzieci nie rozumieją zaimków osobowych i koniecznie trzeba do nich mówić „mama zrobi” zamiast „zrobię”? Jeszcze nie miałam szansy wypróbować, swoje dziecko mam jeszcze w środku 😉
    Jeśli trzeba, to kiedy można tego dziwacznego procederu zaprzestać? Bo znam osobę, która tak mówi do dwunastolatków (relacja babcia – wnuki) 😀

    • Odpowiedz 15 kwietnia, 2015

      Alicja

      Nie trzeba, ale dziecku niemówiącemu łatwiej jest się połapać, że mama to jest mama kiedy mama mówi o sobie mama. Zresztą sama zobaczysz 😉 Natomiast mówienie w ten sposób do dzieci, które są starsze i już kumają, że mama to mama, a tata to tata a nie misiek vel kochanie vel Krzysiek jest już zupełnie niepotrzebne 😉

  • Odpowiedz 13 sierpnia, 2015

    mayaxandra

    Dzięki wielkie 🙂
    Przez czystą nienawiść do języka idiotycznego uparłam się, że będę mówić do swojej dorośle. Dokładne rozgraniczenie jest konieczne, bo nie każdy/każda zna różnicę, a jest ona zasadnicza 🙂

    Sama już po tygodniu zawodziłam do swojego maleństwa z pełnym entuzjazmem 🙂

    Jednego jednak nie odpuszczę – NIE CIERPIĘ słówka DZIDZIA. No nie toleruję i już. Bobas brzmi przyjaźnie, Maleństwo wręcz dumnie. Ale zęby cierpną jak ktoś zwraca się do Idy per dzidzia 🙁

    • Odpowiedz 16 maja, 2017

      Daga

      Och tak, dzidzia i dydek (na smoczek). Na mnie jak płachta na byka. Córa się nie nauczyła, ale syn niestety „dzidziuje”. Jako że „bobo” też dobrze mu brzmi kombinujemy opłotkami wyrugowanie paskudnej dzidzi.

  • Odpowiedz 1 września, 2015

    Michalina

    Ja się uczę języka rodzicielskiego od… teściowej 🙂 sama jestem dość małomówna a ona jest polonistką. Gdy zobaczyłam jak bardzo przyciąga uwagę „litania” członków rodziny (ma-ma-ma-ma, ta-ta-ta-ta, ba-ba-ba-ba itd.) to stała się uspokajaczem przy każdym trudnym przewijaniu 🙂

  • Odpowiedz 2 października, 2015

    Marta W.

    Przecież polski język nie jest prosty do nauczenia, dlatego trzeba powoli i cierpliwie od najprostszych form – tak to postrzegam ;)) Może jedynie to seplenienie… rzeczywiście to już lekka przesada 😉

  • […] O tym, jak mówić do dziecka możecie przeczytać w świetnym wpisie na blogu Mataja.pl – Jak mówić do niemowląt i dlaczego tak dziwnie. Prof. Jagoda Cieszyńska zaleca, aby powtarzać dziecku poszczególne samogłoski (zmieniając […]

  • […] tak na prawdę kieruje się własnym zdaniem. Natrafiłam jednak na bardzo ciekawy wpis na blogu, gdzie autorka przedstawia pozytywny wpływ zwracania się do dziecka tzw. „językiem […]

  • […] szyk zdań, używając  słów, które w przyrodzie nie istnieją. Więcej o języku rodzicielskim tutaj. Na szczęście w książkach słownictwo i gramatyka idą w parze. Mówiąc wprost – autorzy […]

  • Odpowiedz 15 października, 2016

    Blanka

    W temacie gorąco polecam inspirującą i ciekawą prezentację o nauce mówienia:
    https://www.ted.com/talks/deb_roy_the_birth_of_a_word
    Język rodzicielski jest pewnie przejawem tego upraszczania komunikatu do poziomu zrozumiałości, o której mowa w tej prezentacji. Wspaniale, że zebrali tyle danych, teraz wyzwaniem jest ich interpretacja i analiza…

    Pozdrowienia!

  • Odpowiedz 13 maja, 2017

    Angouleme

    Ojessu, ile teraz będzie komentarzy a’la ‚gardzę guganiem i sepleniem’. Weźcie się drogie panie uspokójcie i dajcie żyć. Ja też się staram tak nie mówić, ale zdarza się każdemu i nie zawsze da się zareagować z taktem, a ze wzgardą i nie powinno, bo ludzie nie wiedzą, że to szkodliwe i nie chcą źle. Jakoś masa ludzi wyrosła też na takim gadaniu i mówi dziś normalnie. Ciekawe, ile z czytelniczek w ogóle by się przyznało, że tak mówi albo kiedyś mówiło. Ja mówiłam i mimo wiedzy nadal mi się zdarza. Idę się pociąć suchym chlebem i umartwiać. Piszecie z taką nienawiścią i pogardą, że mdło się robi. Wszystkie święte. *Koniec wylewu pogardy i nienawiści*

    PS dzięki za ten wpis, Alicjo.

  • Odpowiedz 6 września, 2017

    JCerna

    Rewelacyjny wpis. Alicjo, czy jest szansa, że wkrótce pojawi się na blogu wpis dot. czynników, które mają wpływ na rozwój mowy dziecka?

  • Odpowiedz 28 września, 2019

    Mads

    Nie.
    „„KTO jest syneczkiem mamusiiii? Nooo kto? TYYY jesteś syneczkiem! Kto ma TAKIE słodkie policzkiii? Takie słodkie, że zaraz je ZJEEEM.” wypowiedziane nader entuzjastycznie i zakończone faktycznym aktem „pałaszowania” uroczych polików młodziana ” <— taki teatr zrobie, jak mi ciezka cegla na łeb spadnie. Dlaczego wszyscy uwazaja, ze przed dzieckiem trzeba z siebie robic pajaca? Nie. A nastepna osoba, ktora mi powie "zobaczysz , jak ci sie urodzi" moze od razu wybrac sb sposob, w jaki chce zostac zgladzona. Zamierzam mowic do dziecka normalnie. Zeby okazac czulosc i milosc, nie trzeba do cholery spiewac sopranem.

Leave a Reply