Wielkie zmiany w małej głowie, czyli jak zmienia się postrzeganie świata przez kilkulatków

Alicja

Zrozumienie tego, że w głowie innego człowieka siedzą jakieś przekonania, myśli, poglądy, motywacje i że mogą one być zupełnie odmienne od naszych jest dla nas czymś naturalnym, ale mimo to zdarza się, że przychodzi nam z trudem. To „zdarza się” nasila się zwłaszcza gdy stajemy się rodzicami, bowiem przyswojenie sobie tego, że nasza dziecina jest bytem czasem skrajnie odmiennym od nas i do tego dopiero rozwijającym się, a zatem nie zawsze zdolnym do koncypowania i myślenia w taki sposób jak dorośli, może nastręczać naprawdę wielu trudności i stanowić podłoże starć na linii rodzic-dziecko.

Warto zatem wiedzieć, że dla małego dwu, trzyletniego człowieka założenie, że w głowie drugiego człowieka może siedzieć coś zupełnie innego niż w jego osobistym, kilkuletnim czerepie jest wyjątkowo trudne. Świetnie to zresztą widać w badaniach opartych o test fałszywych przekonań – ot chociażby takich w których dzieciakom powiedziano, że mała dziewczynka położyła swoje czekoladki na stole w kuchni, a potem poszła się bawić na podwórko, rzecz w tym, że gdy dziewczynka była na zewnątrz, do kuchni przyszła jej mama i schowała czekoladki do szafki. Co zatem zrobi dziewczynka gdy wróci z podwórka i będzie chciała zjeść czekoladki?

Trzyletnie dzieci bez mrugnięcia okiem odpowiedzą, że pójdzie prosto do kuchennej szafki i stamtąd wyciągnie sobie czekoladowy obiekt pożądania – trzylatki zakładają bowiem, że skoro one same o czymś wiedzą, to wie o tym także dziewczynka. Dopiero po czwartych urodzinach dzieci zaczynają rozumieć, że mała dziewczynka będzie szukała czekoladek dokładnie tam gdzie je zostawiała, czyli na stole – nie ma przecież możliwości by wiedziała, że w trakcie kiedy jej nie było, pedantyczna matula nie wytrzymała i schowała czekoladki, bo jej stołowego feng szuja zaburzały.

W innych opartych o ten sam schemat doświadczeniach, dzieciakom daje się dwa talerzyki – jeden z krakersami albo cukierkami, a drugi z brokułem i prosi o to by poczęstowały się tym co same lubią najbardziej. Większość dzieciaków z ochotą wybiera krakersy. Następnie eksperymentator na oczach dzieciny też próbuje wiktuałów – krzywiąc się przy jedzeniu krakersów i mlaskając z zadowolenia przy jedzeniu brokuła. Po tej szopce dziecię proszone jest o to by teraz to ono wybrało czym poczęstuje eksperymentatora – większość trzylatków pozostanie szopką niewzruszona i da eksperymentatorowi to co samo lubi, czyli krakersa. Czterolatki jednak będą już potrafiły zrozumieć, że upodobania współbiesiadnika są odmienne od ich własnych i w związku z tym zaproponują mu brokuła.

Podobne obserwacje dotyczące tego jak kilkuletnie dzieciaki postrzegają obraz świata innych ludzi poczyniono jeszcze w wielu innych, mniej lub bardziej podobnych eksperymentach, co skłoniło naukowców do postawienia hipotezy, że pomiędzy trzecim, a czwartym rokiem żywota coś musi się zmieniać pod dziecięcą kopułą, a samą zdolność do założenia, że w głowach innych ludzi siedzą inne rzeczy na podstawie których możemy chociażby przewidywać cudze zachowanie nazwano wzniośle „teorią umysłu”.

Czemu o tym piszę? Bo teoria umysłu stanowi jeden z fundamentów wszystkich interakcji społecznych, a zatem przyspieszenie w jej rozwoju obserwowane w wieku przedszkolnym, stanowi krok milowy w rozwoju małego człowieka i jego relacji z bliskimi. Co jasne wiele wody w Wiśle upłynie nim teoria umysłu rozkwitnie w dziecinie w pełni, bowiem kształtuje się ona jeszcze przez wiele, wiele lat, niemniej warto o nią dbać, bo sporo danych sugeruje, że dzieci z lepiej rozwiniętą teorią umysłu zyskują przewagę nad pozostałymi dziećmi – łatwiej komunikują się z rówieśnikami i lepiej rozwiązują konflikty, ich zabawy w udawanie są bardziej złożone, w szkole są szczęśliwsze i bardziej lubiane, a nauczyciele postrzegają je jako bardziej kompetentnych społecznie. Ale żeby nie było tak różowo to w pewnych przypadkach dobrze rozwinięta teoria umysłu może też być wykorzystana w złych celach i pozwalać na uciekanie się do wyszukanych kłamstw lub stosowania wysublimowanych form dokuczania innym.

Zakładając jednak, że przejście na ciemną stronę mocy to marginalne przypadki, a zyski znacznie przewyższają ryzyko, to co można zrobić by wesprzeć rozwój teorii umysłu w osobistej latorośli?

Otóż po pierwsze z badań wynika, że w testach interpretowania cudzych emocji i fałszywych przekonań najlepiej wypadały te cztero- i sześcioletnie dzieci, które pochodziły z domów w których od najmłodszych lat dużo rozmawiało się o emocjach i tym jak emocje mogą wpływać na zachowanie. W praktyce oznacza to, że w domach tych w trakcie codziennych, zwykłych interakcji często nazywano uczucia i emocje (np. że ktoś jest smutny, wesoły itd.), a także wyjaśniano jak czują się inni ludzie w różnych sytuacjach np. „zobacz zepsułeś bratu zabawkę i teraz jest mu smutno”.

Po drugie nawet mała zmiana w sposobie rozmawiania z dzieckiem też, jak się okazuje, może mieć spore znacznie. W jednym z badań naukowcy przeprowadzili bowiem testy fałszywych przekonań w grupie przedszkolaków, a następnie dzieciaki poddano trzem sesjom treningowym podczas których badacze pokazywali maluchom np. długopis, który nie wyglądał jak długopis tylko jak plastikowy kwiatuszek, po czym rozmawiali o tym z dziećmi. Co istotne dzieciaki były tutaj podzielone na dwie grupy – w pierwszej badacze rozmawiali z dziećmi używając fraz takich jak „jak myślisz co to jest?” albo „myślałeś, że to jest kwiatek, tak?”. W drugiej zaś posługiwano się frazami typu „co to jest” albo „to nie jest kwiatek”. Okazało się, że w ponownym teście fałszywych przekonań dzieci z pierwszej grupy wypadły znacznie lepiej niż poprzednio.

Można to zresztą wykorzystać nie tylko w codziennej gadaninie, ale też przy „czytaniu” książek obrazkowych – w badaniu w którym udział wzięły dzieci w wieku od 3 do 5 lat wykazano, że ze zrozumienie stanów emocjonalnych innych osób pięknie korelowało z częstym matczynym używaniem w trakcie czytania czasowników oddających stany mentalne bohaterów np. wie, myśli, rozumie, czuje, chce, woli, wierzy itd. Dzięki tym zabiegom dzieci były niejako uwrażliwiane na dostrzeganie uczuć i zamysłów innych ludzi.

Innymi słowy warto po prostu wyjaśniać dzieciakom ich zachowania i stojące za nimi emocje, no i generalnie rozmawiać o tym wszystkim co kłębi się pod czachą – nie tylko tą dziecięcą, ale też całego otoczenia, a nawet bohaterów czytanych książek i oglądanych programów. A gdy podrosną i pójdą do szkoły to można wykopać ich do… kółka teatralnego – stwierdzono bowiem, że u nastolatków rozwój teorii umysłu wspierają zajęcia z aktorstwa właśnie. Wspominam o tym, bo mam wrażenie, że rodzice starszaków często patrzą przychylniejszym okien na zajęcia z fizyki/języka obcego, a zajęcia typu kółka teatralne są traktowane trochę mniej poważnie, a tymczasem kompetencje miękkie też się przecież w życiu przydają.

Niezależnie jednak od nastolatków musicie przyznać, że teoria umysłu fascynującą sprawą jest. Myślę też, że dobrze o niej wiedzieć, bo wtedy bardziej przychylnie patrzy się na pewne zachowania małych ludzi. Nie widzimy już terrorystów złośliwie manipulujących rodzicami, a pocieszne istoty, które owszem wnerwiają czasem nieludzko, ale my zaczynamy rozumieć co kieruje ich zachowaniem i jednocześnie doceniać ich “odmienność” dzięki dostrzeganiu jej w zachowaniach, które wywołują uśmiech na naszej twarzy. Bo wiecie, nie trzeba robić wielkich eksperymentów naukowych by rozwój teorii umysłu zaobserwować – wystarczy, że porozmawiacie przez telefon z dwu-, trzylatkiem – gdy osoba po drugiej stornie łącza zada mu jakieś pytanie często zamiast np. udzielenia ustnej odpowiedzi młody człowiek wykona jedynie gest głową, zakładając, że ten z kim rozmawia widzi świat w ten sam sposób co on. U starszych dzieci nie jest to już tak częste. Fajne, prawda?

Może Ci się także spodobać

6 komentarzy

Tylko dla Mam 4 kwietnia 2017 - 21:20

Pięknie to ujęłaś, dzięki 🙂

odpowiedz
Karola 5 kwietnia 2017 - 08:22

Dzięki za artykuł! Mój synek właśnie kończy trzy lata i faktycznie nadal kiwa głową rozmawiając przez telefon 🙂 przydadzą nam się porady o rozmowach o uczuciach.

odpowiedz
matka 5 kwietnia 2017 - 22:34

Super wpis, dziękuję!

odpowiedz
Małgosia rokporoku 6 kwietnia 2017 - 11:22

Moja “świeżo upieczona” czterolatka już od wielu miesięcy bardzo sprawnie posługuje się językiem emocji, nie raz używając go do swoich własnych celów. Potrafi np. powiedzieć swojej młodszej siostrze: “nie mów tak do taty, bo ranisz go i sprawiasz mu przykrość”, a na lekko podniesiony głos rodzica zareagować szantażem “nie krzycz na mnie, bo będę smutna”. Jest przy tym niezwykle czujna i (przepraszam za rodzicielski bełkot) inteligentna, więc sprytnie korzysta z tej, hmmm, teorii umysłu.

odpowiedz
Anita 10 kwietnia 2017 - 11:24

Nie lubię fejsa za to, że nie pokazał mi tego wpisu. Ja jestem zafascynowana tym zagadnieniem i uwielbiam obserwować u “służbowych” dzieci ten moment, kiedy coś “klika”.

odpowiedz
Kasia 18 marca 2019 - 14:17

a gdzie jest ten artykul z diagramem o 2latkach? chetnie przeczytam 😀

odpowiedz

Skomentuj