Twoje dziecko zachowuje się źle? Pomyśl o tym jak spędzasz z nim czas.

Twoje dziecko jękoli, strzela fochy, jest nadwrażliwe albo hiperaktywne, łatwo wpada w histerię lub szybko się frustruje? Zastanawiasz się z czego to wynika? Z wieku? Zmęczenia? Nudy? Niewyspania? Głodu? Temperamentu? Cóż, na takie pytania zwykle nie ma prostych odpowiedzi, bo każdy z wymienionych czynników może w mniejszym lub większym stopniu wpłynąć na zachowanie berbecia. Sęk w tym, że czasem nie zdajemy sobie sprawy z tego, że drobne i w naszej opinii niewiele znaczące gesty również mogą modulować zachowanie naszej latorośli.

W nowiuteńkim badaniu naukowcy wzięli na tapet 170 rodzin, które dokładnie przemaglowano pod kątem zachowania dzieci i korzystania przez rodziców z tabletów, telefonów i innych technologii. Nie chodziło jednak o zwykłe korzystanie, tylko o korzystanie zakłócające czas spędzany z rodziną, czyli znane myślę nam wszystkim, ukradkowe zerkanie na maile/smsy/fejsbunia w trakcie wspólnych posiłków, zabawy albo rozmowy z dzieckiem. Takie wiecie – ok, ok wiem, że układamy coś razem z klocków i jest świetna zabawa, ale zabipał mi telefon to zerknę tylko na minutkę co tam chcą albo a zajrzę tylko na chwilę na FB, bo czuje się właśnie jak bohater mema „znasz to uczucie gdy bawisz się z dzieckiem 3 godziny, a gdy patrzysz na zegarek, to okazuje się, że minęło dopiero 10 minut” i jak nie zerknę to zejdę z nudów. Zwykle zresztą na minutce się nie kończy, a podobne „zerknę jeno na chwilunię” towarzyszy nam także w trakcie rodzinnych posiłków i innych wspólnych aktywności.

Na pewno wiecie w czym rzecz, bo niemalże połowa (48%) rodziców, biorących udział w badaniu przyznała, że takie zakłócenia w spędzaniu czasu z dzieckiem zdarzają im się średnio 3 lub więcej razy każdego dnia, 24% przyznało, że zdarza się to mniej więcej 2 razy dziennie, 17% przerywa w ten sposób czas z rodziną raz dziennie. Jedynie 11% uznało, że takie odskocznie od aktywności rodzinnych im się nigdy nie przytrafiają.

Tymczasem analiza uzyskanych danych wykazała, że nawet stosunkowo rzadkie przerywanie czasu spędzanego z dzieckiem korelowało z gorszym zachowaniem berbeci. Oczywiście to tylko badanie korelacyjne więc nie możemy niczego powiedzieć z całą pewnością ani wykluczyć chociażby tego, że to rodzice gorzej zachowujących się dzieci częściej sięgają po telefon i przewijają FB by rozładować stres związany z zachowaniem pociechy, bo i tak może przecież być. Niemniej biorąc pod uwagę pozostałe badania krążące wokół tego tematu, wydaje się, że mimo wszystko mamy kolejną cegiełkę do wciąż rosnącego materiału dowodowego sugerującego, że nadużywanie technologii w towarzystwie dzieci może niekorzystnie odbijać się na ich zachowaniu.

Że wspomnę tylko o głośnych obserwacjach jednej z najbardziej zasłużonych na tym polu badaczek – Jenny Radesky, która wraz ze swoją ekipą badawczą zakradała się do restauracji i obierała sobie za cel rodziny z co najmniej jednym dzieckiem w wieku 0-10 lat, po czym podstępnie zasiadała obok by obserwować zachowania rodziców i dzieci, ich mimikę i rozmowy. Na 55 rodzin, które udało im się zaobserwować jedynie w 15 przypadkach w trakcie oczekiwania na posiłek i spożywania go rodzice nie korzystali z telefonów komórkowych. W części przypadków rodzice tak mocno wsiąkali w ekrany swoich komórek, że przestawali zauważać, co robią i co mówią ich dzieci. Niektóre maluchy znosiły to spokojnie i próbowały znaleźć sobie jakieś zajęcie, inne zaś stawały się głośniejsze, marudniejsze, bardziej pobudzone ruchowo więc gdy w końcu opiekun oderwał się od komórki i zaczynał zwracać uwagę na to co dziatwa czyni, ta zachowywała się już na tyle nieciekawe, że rodzic wybuchał, a konflikt eskalował. W niektórych przypadkach nie było aż tak tragicznie, ale wyraźnie zauważalne było zmniejszenie częstotliwości interakcji rodzic-dziecko albo w zasadzie całkowite, bo przerywane jedynie pojedynczymi frazami, milczenie.

Oczywiście były też przykłady w których rodzice z dzieckiem razem coś przeglądali, zaśmiewając się przy tym i żywo rozmawiając, ale generalnie obraz jaki wyłania się z tych obserwacji jest jednak dość przygnębiający. A jeśli dodamy do tego wyniki ankiety przeprowadzonej przez AVG wśród dzieci w wieku 8-13 lat z których 54% uważa, że rodzice zbyt często przeglądają swoje urządzenia mobilne, a jakby tego było mało część używa ich w takich sytuacjach (w trakcie rozmowy, posiłku czy zabawy), że 32% dzieciaków czuje się wówczas nieistotna, a przynajmniej mniej ważna od elektroniki, to w ogóle robi się jakoś mrocznie i niefajnie.

Ważne jednak jest to by pamiętać, że wielu rodziców – zwłaszcza tych, którzy zdecydowali się na zostanie z dziećmi w domu – internet w komórce jest w zasadzie jedynym łatwo dostępnym oknem na świat dorosłych i odskocznią od nudnej, często frustrującej codzienności z małym dzieckiem, która w dodatku pozwala im nabrać sił na kolejne godziny, więc problem jest dużo bardziej złożony niż mogłoby się wydawać.

Dlatego do krwi ostatniej kropli z żył będę bronić matczynego (i ojcowskiego) prawa do surfowania po sieci w obecności dzieci (o czym pisałam zresztą TU), ale myślę też, że warto przypominać nam wszystkim (bo kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień), że ustalenie zasady „strefy wolne od technologii” i przestrzeganie jej (podczas posiłków, zabaw czy rodzinnych wypadów) może naprawdę korzystnie wpłynąć na nasze relacje. Bo choć internet i elektronika nie są same w sobie niczym złym, ba, można wyciągnąć z nich szereg korzyści nie tylko dla siebie, ale i dla całej rodziny, to warto wyznaczyć pewne granice, strefy albo okresy do których technologia jednak dostępu nie ma. To jest niby oczywiste, ale mnie samej zdarzyło się złamać te postanowienia i z zainteresowaniem sprawdzać-tylko-prognozę-pogody-w-trakcie-śniadania-mimo-że-to-czas-wolny-od-technologii, a przypomnienie w postaci wyników tego typu badań zawsze zwiększa motywację do lepszego trzymania się postanowień.

I wiecie co jeszcze? Im dalej wsiąkam w to rodzicielstwo, tym częściej mam wrażenie, że czasem lepiej pobawić się 15 minut, ale z pełnym zaangażowaniem i beztroską, a potem uczciwie powiedzieć teraz mam już dość i spróbujcie pobawić się sami, niż przez godzinę udawać, że się bawimy z miną cierpiętnika, wzrokiem żądnym fejsbuka i uwagą skierowaną na wszystko tylko nie na dzieci.

Radesky i wsp., 2014. Patterns of Mobile Device Use by Caregivers and Children During Meals in Fast Food Restaurants.

McDaniel i wsp., 2017 Technoference: Parent Distraction With Technology and Associations With Child Behavior Problems.

AVG 2015. Kids Competing with Mobile Phones for Parents’ Attention.

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

16 komentarzy

  • Odpowiedz 19 czerwca, 2017

    Malwina

    Witam, chciałam serdecznie zaprosić na swojego nowopowstałego bloga http://www.zycie-z-tga.blogspot.com/
    Być może są tu rodzice którzy tak jak ja mają lub będą mieli dziecko z wadą serca jaką jest TGA. Na swoim blogu dzielę się swoimi przemyśleniami i doświadczeniem właśnie z tym związanymi dlatego wszystkich zainteresowanych zapraszam

  • Odpowiedz 19 czerwca, 2017

    Ka Pa

    Dzieki za przypomnienie – chyba wydrukuje ten post i powieszę sobie na ekranie komputera!

  • Odpowiedz 19 czerwca, 2017

    S.

    Nasze telefony nawet nie mają kolorowych wyświetlaczy, więc problem przeglądania FB przy dziecku nie istnieje 😀
    Czasem faktycznie czujemy się jak dinozaury (a ledwie trzydziestki dobiegamy), ale uważam, że warto. Nie tylko ze względu na dzieci.

    • Odpowiedz 3 lipca, 2017

      Roksana

      ja mam to samo:) pozbylam sie swojego smartfona kiedy zaczelm zauwazac, ze chyba troszke za duzo czasu marnuje na surfowanie po necie w ciagu dnia. teraz tylko laptop wieczorami od czasu do czasu i duzo lepiej sie z tym czuje

  • Odpowiedz 20 czerwca, 2017

    mayaxandra

    5 razy tak i 10 razy dzięks za ostatni akapit 🙂

  • Odpowiedz 20 czerwca, 2017

    Turkusowa

    Biorę sobie to do serca ☺

  • Odpowiedz 20 czerwca, 2017

    Różowa karteczka

    Przydatne wskazówki . 😉

  • Odpowiedz 20 czerwca, 2017

    Nika

    Co do ostatniego akapitu, to próbowałam tej taktyki, ale u mnie się nie sprawdza. Mam jedną [prawie już] czterolatkę i tak dużo uwagi chce od mamuśki, że mamuśka wyskrobuje ostatnie pokłady cierpliwości … gdyby nie tata, który odpowiada na nawoływania: MAMAA, MAAAMAA…. 😉

  • Odpowiedz 20 czerwca, 2017

    Pola - Odpoczywalnia

    Nic na mnie nie działa tak otrzeźwiająco w kwestii używania smartfona przy dzieciach jak widok innych rodziców zatopionych w ekranach, gdy ich dzieci próbują się z nimi skomunikować… 🙂

    Ale tak jak piszesz, nie dajmy się zwariować – ja lubię zaznaczyć, że muszę coś sprawdzić w telefonie / na komputerze i zaraz przyjdę i bardzo się pilnuję słowa (z tym zaraz) dotrzymać i żeby nie robić dwóch rzeczy naraz (np że ktoś coś do mnie mówi, a ja patrzę w telefon)

  • Odpowiedz 20 czerwca, 2017

    Dina

    Nie ma co się dziwić, że gdy dzieci podrosną też będą zaglądać na fb podczas rodzinnych posiłków czy rozmów z rodzicami. I wówczas rodzicom to nie będzie się podać…:( Cóż za ironia…

  • Odpowiedz 20 czerwca, 2017

    Patyk

    Nie posiadam smartfona, nie mam fejsbuka, także dla mnie problem nie istnieje :). Najlepszy sposób ale wiem, że oczywiście nie dla każdego. Jeżeli bawię się z córką, to staram się poświęcać jej całą uwagę. Kiedyś miałam szefową, która co chwilę podczas rozmowy, odbierała telefon. Rozmowa z taką osobą jest strasznie irytująca, gotowało się we mnie jak co chwilę musiałam jej przypominać o czym w ogóle rozmawiamy. Okropne. I dlatego wiem, jak takie dziecko może się czuć, gdy rodzic zamiast skupić się na nim, cały czas ma głowę zajętą czymś innym. Nie dziękuję, nie zafunduje mojej córce czegoś takiego. Nawet dzwonek w telefonie mam wyłączony aby mnie nie rozpraszał. Da się tak żyć:)

  • Odpowiedz 21 czerwca, 2017

    Iwona Merklejn

    Świetny tekst, dziękuję! Trzeźwy, praktyczny realizm, uczciwość, popularyzacja nauki jak zwykle bardzo dobrze zrobiona.
    Alicjo mieszkam w Tokio. Tutaj mówi się już o całym pokoleniu dzieci, które mają twarze bez wyrazu, bo mimika rozwija się w kontakcie wzrokowym z rodzicami/opiekunami, a te dzieci tego kontaktu nie mają. Gdyż rodzic wpatrzony jest w smartfon:(
    Rozumiem, że to złożony problem, sama w swoim czasie czułam, że zwariuję od siedzenia z rozkosznym maleństwem w domu…
    Pamiętam też, że sama jako dziecko często przysłuchiwałam się rozmowom rodziców z innymi dorosłymi. Teraz te rozmowy, same w sobie wartościowe i pouczające, odbywają się w smartfonie, psiakość…
    Zauważyłam też, że moje dziecko często z ukontentowaniem przysłuchuje się rozmowom mamy i taty przy stole, chociaż ma dopiero rok i 3 miesiące, i zachowuje się wtedy dużo spokojniej niż kiedy siedzi z jednym rodzicem zatopionym w ekranie (ja jestem uzależniona umiarkowanie, mój mąż Japończyk – głęboko).
    Myślę, że ustalenie czasowych lub przestrzennych stref wolnych od technologii jest dobrym pomysłem.
    I jednak walka o to, żeby spotykać się z ludźmi bezpośrednio. Fejstajm z przyjaciółmi:)
    Pozdrawiam:)

  • Odpowiedz 22 czerwca, 2017

    Dorota

    Bardzo mądrze napisany tekst i daje dużo do myślenia. Sama się muszę przyznać, że łapię się na takich zachowaniach lub wracam z pracy, włączam komputer i siedzę przy nim kilka godzin, bo muszę coś do pracy przygotować… Mam nadzieję, że teraz mając urlop uda mi się choć trochę odciąć od TI 😉

  • Odpowiedz 27 czerwca, 2017

    wisznu

    no patrz, ledwie urwałem sobie chwilkę na zerknięcie co tam w internetach piszą, dawno na mataji nie byłem, a tu jak byk, żebym sobie nie urywał chwilki podczas zabawy…

  • Odpowiedz 10 lipca, 2017

    Kasia

    Mam wrażenie, że bardzo niewiele korzystam ze smartfona. Komputera prawie w ogóle nie włączam. I tak zaraz jest walka, że syn też chce, więc i tak nie da się nic na nim zrobić (a chciałam mu zrobić album ze zdjęciami)… z telefonem zresztą podobnie – on chce patrzeć. To, co sprawdzam na tel, to co najmniej w 50% związane jest z dziećmi – mataja, przepisy na super zdrowe jedzenie dla dzieci, zapisy do lekarzy, a jednak mój dwulatek od pół roku jest bardzo trudny w obsłudze. Może da się to zwalić na męża, bo on korzysta z technologii znaczne częściej, ale to ja więcej jestem w domu…

  • Odpowiedz 26 marca, 2018

    eb

    Bardzo ważny tekst! No i szacuneczek za „tapet” a nie „tepetę” 😀

Leave a Reply