Fajne miejsca na ekstremalne wycieczki z dziećmi

Poprzedni post o pomysłach na jednodniowe wycieczki z dzieckiem (klik) cieszył się ogromną popularnością, więc jako że został nam jeszcze miesiąc wakacji, a ostatnio udało nam się odwiedzić kilka innych fajnych miejsc zapraszam was na kontynuację tamtego wpisu – dziś tylko 6 propozycji, ale za to nieco… ekstremalnych.

1. Las

Poprzednio zaczęłam od lotniska, dziś od lasu, bo ten niezależnie od tego gdzie mieszkacie na pewno znajdzie się w pobliżu. Czemu las? Bo jak orzekły onegdaj moje dzieci „las to najlepszy plac zabaw”. Czemu las uznałam za ekstremalny? Bo dzisiejsze dzieci – zwłaszcza małe mieszczuchy żyją z dala od terenów zielonych i kontaktu z naturą typu las czy łąki, a to nie pozwala im na odbycie kilku naprawdę wartościowych lekcji życiowych – wysmarowałam zresztą na ten temat calutki wpis oparty o dowody – kto nie czytał niechaj poczyta TU, więc naprawdę warto latorośle do lasu wyciągnąć.

Wiem, że wiele osób boi się lasu ze względu na kleszcze i robale – i możecie mi wierzyć, że rozumiem te obawy, bo w kategorii robale mam coś na kształt fobii, ale my po prostu wybieramy się zwykle w okolicach południa kiedy aktywność tych pachruści jest mniejsza, ubieramy długie gacie, pełne buty i pryskamy odstraszaczami robactwa, dzięki czemu jakoś udało się póki co bez żadnych parszywych niespodzianek w postaci kleszczy czy użądleń wracać. Polecam wam bardzo rozważenie takiej aktywności, bo wycieczka za miasto naprawdę fajnie zrobi nie tylko waszemu zdrowiu fizycznemu, ale i psychicznemu. No sami pomyślcie – kiedy ostatnio byliście w lesie?

2. Muzeum Śląskie

Ekstremalne nudziarstwo, co? Żadne dziecko się tam nie będzie dobrze bawiło, co? Tymczasem okazuje się, że dzieciakom też się w muzeum może podobać, a nowe Muzeum Śląskie zrobi na nich wrażenie bez dwóch zdań – architekturą, tym że zjeżdża się pod ziemię i wystawami.

Ot choćby taką wystawą Odbicie na którą musicie się pospieszyć, bo dostępna li tylko do września, a budzi emocje i w małych i dużych. U nas to były skrajne emocje – zachwyconej Pierworodnej i przestraszonego Drugorodnego. Fajne doświadczenie!

Ale odbicie to nie wszystko – jest jeszcze chociażby uznawana za jedną z najlepszych w Polsce wystaw interaktywnych dla dzieci, czyli „Na tropach Tomka” oparta o przygody znanego nam wszystkim bohatera cyklu „Tomek na/w…” autorstwa Alfreda Szklarskiego (który zresztą mieszkał w Katowicach). Wystawa jest wyjątkowa, bo dzieciaki mogą tam dotykać i poznawać absolutnie wszystko. Uwaga – na wystawę może wejść maksymalnie 20 osób naraz więc warto zarezerwować bilety wcześniej.

Z kolei w kategorii malarstwo dzieciakom poleca jedna z naszych czytelniczek wystawę Pawła Wróbla (w muzeum do października 2017), my nie widzieliśmy jeszcze na własne oczy, ale mamy w planach, bo wystawa wydaje się być bardzo barwna i radosna – taka książka obrazkowa, ale powieszona w ramkach na ścianie 🙂 A na zakończenie polecam wjazd na wieżę widokową i dziatwa winna być już całkowicie ukontentowana.

3. Błędne Skały

Nienawidzę chodzić po górach, więc wszystkie wycieczki szkolne pod wodzą naszego wychowawcy – geografa i absolutnego miłośnika gór były dla mnie mordęgą, ale ta jedna jedyna wycieczka w Błędne Skały zrobiła na mnie wrażenie na tyle fajne, że od jakiegoś czasu chciałam tam zabrać dzieciaki.

Zabrałam więc i nie zawiodłam się – chodzenie po labiryncie skalnym wywarło wrażenie również na nich, a przeciskanie się przez wąziuteńkie szczeliny połączone z nabijaniem, że rodzice duzi i grubi mają problem, było, cóż, prawdziwą wisienką na torcie. Przejście przez sam labirynt skalny trwa jakieś 35-45 minut i małe Drugorodne nóżki dały bez problemu radę. Ba! One dały wędrować z dolnego parkingu i przejść całkiem strome podejścia górskie, bo my ambitnie acz nieco nieświadomi tego na co się porywamy wędrowaliśmy do skał z dolnego parkingu, co dodało nam jakieś 1,5 godziny wędrówki w jedną stronę (ostatnie 20 minut to naprawdę wspinaczka w górę po kamienistym zboczu, wcześniej jest w miarę płasko). Dodaj do tego 45 minut w skałach i 1,5 godziny drogi powrotnej i mamy całkiem morderczą wyprawę dla trzylatka więc biedny Wirgiliusz niósł to dziecię na rękach przez całą drogę powrotną. Zmęczyliśmy się, ale w gruncie rzeczy było fajnie i cała nasza gromada dzieci w wieku od 3 do 8 lat dała radę i dobrze się bawiła.

Tak mniej więcej wygląda droga z dolnego parkingu do błednych skał, a przynajmniej na początku, bo pod koniec robi się tak jak za mną na poniższym zdjęciu i coraz bardziej w górę:

Ale jak już się wdrapiecie na górę to wejdziecie w taaaaaki labirynt:

 

Naszym największym błędem było natomiast naiwne założenie, że na górze przy wejściu do labiryntu będą jakieś jadłodajnie albo choćby buda z zapieksami, a nie było niczego, że tak kultowym hasełkiem strzelę, więc burczało nam w brzuchach w drodze powrotnej okrutnie, bo mieliśmy tylko wodę i zdechłe paluszki. Nie popełniajcie zatem naszego błędu.

Niemniej jeżeli nie chcecie się bawić we wspinaczkę to możecie podjechać autem pod w zasadzie samiusieńkie wejście do labiryntu, bo i taka opcja jest, wtedy zostaje wam tylko 45 minut wędrówki. I pamiętajcie o tym żeby nie brać ze sobą wózka – tam jest naprawdę ciasno i nie da się przejechać żadnym dzieckowozem – piszę o tym, bo my spotkaliśmy co najmniej 3 rodziny, które chciały wejść na teren skał z wózkiem, a to panie ne da rady.

4. Kopalnia soli Bochnia

Fajna alternatywa dla zatłoczonej Wieliczki, a do tego krótsza trasa i ekspozycje multimedialne, które zrobiły wrażenie na każdym dziecku z naszej grupy – poza Pierworodną, która ma nadwrażliwość słuchową i ją w związku z tym poschizowało trochę gdy za pierwszym razem coś ze ściany ryknęło.

W kopalni wrażenie robi już zjazd pod ziemię telepiącą się windą (trwa coś koło minuty) i przejazd kopalnianym, otwartym „metrem” na którym siedzi się okrakiem. Potem mamy chodzenie za przewodnikiem, który odpala multimedialne ekspozycje i ubarwia je swoimi opowieściami. Nasza przewodniczka mówiła całkiem ciekawie i angażowała dzieciaki w dyskusje, niemniej strasznie gnała do przodu, więc małe nóżki Drugodorodnego nie nadążały i trzeba było go było po prostu nieść, bo w przeciwnym razie nie nadążylibyśmy za grupą. Pani tłumaczyła swe gnanie tym, że akurat w naszej grupie były same rodziny z dziećmi, a że dzieci zwykle najbardziej zainteresowane są pobytem w komorze Ważyn w której jest boisko sportowe i można pobiegać (a dzieci w wieku powyżej 9 lat i dorośli zjeżdżać na obłędnej 140metrowej zjeżdżalni!), to gnała żebyśmy mieli więcej czasu na pobyt tam. Niby racjonalne, ale kurcze ten bieg kurcgalopkiem mógłby trochę wolniejszy być.

podziemna sala sportowa

Niemniej generalnie wyszła nam z tego całkiem fajna wycieczka, a jak dodatkowo pomyśli się o wszystkich fajnych rzeczach, których nawdychały się śląskie płucka naszych dzieci w mikroklimacie kopalni to uważam, że zdecydowanie dobrze jest się tam wybrać.

5. Szczeliniec

Szczeliniec to tak naprawdę kontynuacja Błędnych Skał tylko w rozmiarze XXXXL. Bardzo chciałam tam z dzieciakami pójść, ale bałam się, że nie dadzą rady i tak naprawdę przekonaliście mnie wy – opisując na FB swoje historie zdobywania Szczelinica z maluchami u boku. Poszliśmy więc z całą naszą gromadą 3-8 lat i mimo siąpiącego deszczu i pogody do tej części ciała na której się siedzi – udało się. Co więcej, była to dla dzieciaków większa nawet frajda niż Błędne Skały, a Drugorodny przeszedł znakomitą większość trasy na własnych nóżkach.

Zdobywanie Szczelinca rozpoczyna się od pokonania ponad 600… schodów – o takich:

którymi docieramy szczyt na którym szczęśliwie znajduje się schronisko – można więc coś zjeść (mają obłędną gorącą czekoladę!!) i odpocząć napawając oczy widokami. Potem ruszamy ku kasie w której nabywamy bilety do Labiryntu Skalnego, który jest częścią Parku Narodowego Gór Stołowych (7 zł normalny, 3 ulgowy, dzieci do 7 rż – darmo) i ruszamy napawać oczy jego pięknem. Wędrówka ze szczytu w dól to bowiem bajeczny labirynt skalny, z miejscami wąskimi przejściami, a czasem stromymi podejściami po skalnych schodach, ale wszystko to absolutnie urokliwe i absolutnie możliwe do przebycia czego przykładem jest nasza wesoła grupa złożona z dzieci i mnie ostatniej sieroty w kategorii umiejętności motoryczne, więc skoro ja dałam radę i nie glebłam na zol to wy też powinniście dać.

Tak tam w te skały trzeba wejść 😉

I małpę można spotkać 🙂

Wrócimy tam na pewno jeszcze kiedyś 🙂

6. Legendia

A na koniec miejsce do którego byłam nastawiona najbardziej sceptycznie ze wszystkiego – byłe Śląskie Wesołe Miasteczko przekształcone przez obecnego inwestora w Legendię. Poprzednio byliśmy w naszym lokalnym Wesołym w 2015 roku i była to absolutna tragedia. Popękane chodniki, zaniedbana zieleń, karuzele które wyglądały dokładnie tak samo jak 25 lat temu gdy bywałam tu jako dziecko, brzydko, smutno, bez odrobiny choćby postarania się o to by jakoś to działało i zachęcało. Obiecaliśmy sobie wtedy, że tu już nie wrócimy.

No ale postanowiliśmy dać szansę szumnie zapowiadanemu nowemu wesołemu, choć poszliśmy nastawieniem raczej na nie – jak się okazało zupełnie niesłusznym. To teraz naprawdę fajny park rozrywki, z pomyślunkiem, motywem przewodnim, zadbaną zielenią, fajnymi atrakcjami, budami ze smacznym jedzeniem – co jasne typu fast food, ale naprawdę smacznym! Pojawili się animatorzy, którzy puszczają wielkie bańki dla dzieciaków, malują im buźki i organizują zabawy. I pojawiły się atrakcje, które nawet w rodzicach obudzą nieco adrenaliny. Lech coaster jest naprawdę genialny – daje emocje i ogromną frajdę z jazdy, ale taką nie do utraty przytomności tylko taką, którą smakujesz do ostatniego kęsa. Jest fantastycznie zrobiony i wizualnie i technicznie, bo siedzenia są mięciutkie i nie ma żadnego obijania się o metalowe części. Fenomenalnym pomysłem było nawiązanie do legendy o Lechu i zrobienie z tego motywu przewodniego włączając w to film powstały przy współpracy z Platige Image – jak dla mnie cały park mógłby pójść totalnie w słowiańszczyznę, łącznie z zamianą dżingli parku na muzykę chociażby Percivala i byłoby cudownie.

zium pionowo w dół

Jeśli zaś chodzi o dzieci to ważne jest to, że na atrakcjach obowiązują progu wzrostu 95, 100, 110, 120 i 140 cm – podczas naszego pobytu operatorzy naprawdę mocno tego przestrzegali (młody ma coś koło 98 cm i na atrakcję od 100 go nie wpuszczono) więc przy dzieciach niższych niż 95 cm naprawdę zostaje niewielki wybór atrakcji. Zresztą tak między nami mówiąc to dzieci w Legendii tylko przeszkadzają, więc lepiej zostawcie je w domu – nasza dziecięca ekipa strasznie marudziła, gdy rodzice wozili się Lechem kilka razy pod rząd i w ogóle to ciągle pytali kiedy pójdziemy w końcu na coś na co mogą wejść dzieci, a nie tylko dla dorosłych. Niewdzięczne pachruście…

ukochana atrakcja Drugorodnego 🙂

Na diamond river (od 110 cm) nigdy nie siadajcie w pierwszym rzędzie – chyba, że chcecie być cali mokrzy 😉

Kolejki do atrakcji nawet znośne – nie ma tragedii – acz jeśli zależy wam na pojeżdżeniu na Lechu i innych atrakcjach, które podobają się dużym polecam dokupienie Fast Passu choć jednego. W każdym razie o tym, że w Legendii naprawdę nam się podoba niech świadczy chociażby to, że byliśmy w tym sezonie dwa razy 😉

Przypominam, że pierwsza część wpisu z innymi pomysłami znajduje się tu – klik, a ja chętnie posłucham waszych rekomendacji w komentarzach.

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

6 komentarzy

  • Odpowiedz 3 sierpnia, 2017

    juld

    W punkcie las jest „urządleń” zamiast „użądleń”. I wracam czytać dalej 🙂

    • Odpowiedz 4 sierpnia, 2017

      Alicja

      o rany, dzięki, ale siara :O nie mam pojęcia co za głupota mi strzeliła do głowy, bo to proste słowo, ale spoko ostatnio ze zmęczenia napisałam w smsie przes zamiast przez :O

  • Odpowiedz 4 sierpnia, 2017

    Dominika

    Wybieramy się właśnie za niedługo do Legendii, cieszę się więc że polecasz:) My dziecię zostawiamy na ten czas z babcią, więc będziemy się bawili tylko my;)

    Coś w Muzeum Śląskim z 19 miesięcznym dzieckiem ma sens, czy to raczej dla starszych dzieci?

    • Odpowiedz 4 sierpnia, 2017

      Alicja

      wiesz co trudno powiedzieć tak na 100% dzieciaki w tym wieku lubią dużo biegać a tam miejsce do biegania jest, odbicie też powinno zrobić wrażenie i wjazd na wieżę – myślę, że warto spróbować

  • Odpowiedz 4 sierpnia, 2017

    Tat(R)o maniak

    Po górach chodzić uwielbiam, choć z dzieciakami – wiadomo – planować trzeba to rozsądnie. Ale mamy to szczęście, że Małą udało się tym zaszczepić i ma z tego duuuuuużo radochy 🙂 Z propozycji Błędnych Skał o Szczelińca na pewno skorzystamy 🙂
    A co do innych, trochę nietypowych atrakcji mogę polecić Ogród Doświadczeń im. Stanisława Lema w Krakowie. Jeżeli tylko żyje w Waszym dzieciaku odrobinę „inżyniera” to naprawdę będą miały tam mnóstwo zabawy. Jest tam sporo różnego typu instalacji, na których można pokazać i wyjaśniać różne zjawiska fizyczne występujące w przyrodzie. Ot chociażby III zasadę dynamiki, czy rozszczepienie światłą w pryzmacie i jeszcze wiele innych, a przy okazji można po prostu pobiegać do woli po parku :P. Zresztą dorośli też znajdą coś dla siebie :D.

  • Odpowiedz 4 sierpnia, 2017

    Asia

    Jeśli chodzi o muzea to w Warszawie polecam wystawę „Od Rubęsa do Pikasa, czyli zrób sobie arcydzieło” (http://muzeumkarykatury.pl/joomla/index.php?option=com_content&view=article&id=1234:tomasz-broda&catid=493:broda&Itemid=520). Moja 10-cio miesięczna córka była zachwycona Henrykiem VIII – to chyba ten nos z żarówki. Cała wystawa jest malutka – jedna sala raptem. Można zajrzeć po drodze na starówkę (-;

Leave a Reply