Jak zepsuć zaangażowanie mężczyzny w ojcostwo – instrukcja dla internautów.

Internet to jest bardzo ciekawe miejsce – dla mnie ma wręcz znaczenie terapeutyczne, bo ciśnienie z natury ultra niskie mam, a kawy nie piję – więc żeby się jakoś ratować, to czasem dla podniesienia ciśnienia zacznę sobie w tym internecie komentarze czytać. I tak ostatnio przeczytałam komentarze w takiej jednej „aferze” związanej ze znaną instagramerką. Rzecz dotyczyła tego czy matka może wyjechać i niemowlę z ojcem zostawić czy owszem nie może. Jak to w życiu bywa – każdy rację miał najswojszą, ja swoją oczywiście też mam i ona jest oczywiście najprawidłowsza, ale pozwólcie, że ją zachowam dla siebie, gdyż opinia jest jak czekolada – nie zawsze i nie z każdym warto się nią dzielić.

Wracając jednak do „afery” – kłótnia wątków miała wiele, ale jeden przytentegował mnie do siebie jakoś bardziej gdyż BADANIA. Pani co za pracowniczkę szpitala i oddziału noworodkowego się podawała wespół z panią co za psychologa się podawała (zwane dalej zbiorczo Duetem) kłóciły się z inna panią (zwana dalej Odosobnioną) co się za psychologa podawała o to czy ojciec w życiu małego dziecka jest istotą równie ważną jak matka czy owszem nie. W dyskusję włączyły się istoty postronne, kibicujące radośnie jak nie jednej, to drugiej stronie (acz Duet, który optował, że ojciec mniej ważny jest miał zdecydowanie większe grono kibiców) no i tak sobie dogadywali, a wtem jedna z kibicek napisała „Gdyby ojcowie byli tak ważni jak matki to by produkowali mleko a nie moga. Kiedys to kobiety w wiosce opiekowały się dzieckiem jesli matce coś się stało. Gdyby nie mleko modyfikowane to tatuś by mógł przytulać ile by chciał, a dziecko i tak potrzebowałoby matki”.

Gdyby moja szczena była koparą to po przeczytaniu tego zapewne wykopałaby konkurenta dla Rowu Mariańskiego, a tak to niestety strzeliła tylko w stawach gdy próbowałam ją zamknąć. No bo z tego to mi jak nic wychodzi, że na podstawie zdolności lub nie do produkcji mleka wnioskujemy o wadze ojca w życiu dziecka i że w sumie to wynika z tego, że w hierarchii ważności przed ojcem lokują się losowe kobiety z losowej wioski, które mleko mają. No jest w tym jakaś logika, bo bez jedzenia zaiste żyć trudno, ale jednak w XXI wieku – kopara.

Jak już udało mi się zewrzeć na powrót moją starą już i podniszczoną przez nieustanne żucie czekolady, szczękę, to trafiłam na kolejną perełkę bowiem przeczytałam, że zdjęcie Daniela Craiga (to aktualny Bond) na którym ten taszczy dziecię swe kilkutygodniowe dziecię w chuście czy czymś tam po mieście zostało w sieci wyśmiane i uznane za ujmę na męskości i bondowatości Craiga.

Jak dla mnie za dużo tego było na jeden dzień, więc pomyślałam sobie więc, że jak zawsze staję w obronie matek, a ojcom li tylko ochłap zainteresowania oferuję, tak teraz muszę coś o ojcach napisać, tym bardziej, że komentarz z afery instagramowej był czymś w rodzaju zwieńczenia dyskusji o tym, że kontakt skóra do skóry z matką jest ważny, a z ojcem już nie – na co Odosobniona zaprotestowała przytaczając jedno z badań, ale Duet odpowiedział, że badanie spoko i w ogóle #szanujębadania, ale co z tego, że badanie spoko, skoro WHO mówi o kontakcie z matką, a nie ojcem, a gdyby ten był ważny, to pisałoby też o kontakcie z ojcem. Czyli niby szach-mat, ale jednak niesmak.

Pogrzebałam więc czy poza tym przytoczonym przez Odosobnioną są jeszcze jakieś badania o kontakcie skóra do skóry (SDS) z ojcem i tak oto natrafiłam na pracę przeglądową, czyli taką zbierającą wyniki dotychczasowych badań, z 2016 roku, z której wynika iż azaliż:

– kontakt SDS z ojcem jest ta samo efektywny jak kontakt SDS z matką w zakresie utrzymania temperatury dzieciny

– parametry biofizyczne (takie jak np. saturacja, poziom glukozy we krwi czy poziom hormonów stresu) były takie same niezależnie od tego czy kontakt SDS odbywał się z matką czy ojcem, subtelne różnice obserwowano natomiast w działaniu przeciwbólowym podczas procedury pobierania krwi, kiedy to kontakt SDS z matką działał nieco efektywniej niż z ojcem, jednak różnice te były raczej marginalne, a ich podłożem mogły być zupełnie inne czynniki niż sama kwestia ojciec czy matka.

Panowie również zyskiwali na kontakcie SDS z małym człekiem gdyż w trakcie tegoż i po nim obserwowano u nich chociażby wzrost poziomu oksytocyny i obniżenie poziomu kortyzolu.

Zwolennicy (a bardziej zwolenniczki, bo panowie w dyskusji udziału nie brali) postawy prezentowanej przez Duet na pewno zmarszczyli właśnie czoła, no bo przecież powyższe nie udowadnia ani wyższości ani równości ojca i matki, ot pokazuje, że we wskazanych kwestiach zarówno kontakt z matką, jak i kontakt z ojcem są dla malucha korzystne. Ale wiecie, to zupełnie nie o to chodzi. Bo z tego, że tata ważna persona to myślę, że nawet uczestniczki wyżej wymienionego sporu zdają sobie w głębi duszy sprawę.

Problem w tym, że w moim odczuciu takie spory podkopują i tak wciąż niezbyt wysokie ojcowskie poczucie kompetencji. Tymczasem z badań wynika, że gdy ojcowie są wspierani w swym ojcostwie i postrzegani jako kompetentni rodzice to stają się bardziej zaangażowani w rodzicielstwo, bardziej odpowiedzialni, przykładają większą wagę do tego jaką rolę bycie ojcem odgrywa w ich żywocie, a także czerpią więcej radości, satysfakcji i komfortu z bycia rodzicem.

Co więcej, jedno z badań zasugerowało, że to jak mocno krytycznie matula odnosi się do ojcowskich zachowań rodzicielskich gdy dziecię ma 3 miesiące koreluje z tym jak dobrym tatą jest tata gdy dziecię ma 9 miesięcy. Co jasne im więcej tej krytyki tym gorzej później, badacze wykluczyli przy tym możliwość, że po prostu tata od początku kiepsko sobie dawał radę i dlatego mama była krytyczna wobec jego poczynań. W jaki sposób objawiał się ów matczyny krytycyzm? A choćby poprzez częste przejmowanie opieki, bo daj ja zrobię to lepiej albo… posyłanie pełnych irytacji spojrzeń kiedy tata robił coś po swojemu. I ja wiem, że czasem się trudno przed tym powstrzymać – nie jestem święta, pełnych irytacji spojrzeń na mojego męża mam pewnie na sumieniu więcej niż przypuszczam, ale te pełne irytacji spojrzenia pokazują, że nawet drobiazgi mają mniejsze lub większe znaczenie.

Kiedy więc w 2018 roku w internecie wciąż toczą się zażarte dyskusje o tym czy noszenie dziecka jest ujmą na męskości, a komentarze na temat tego, że ojciec nie jest tak ważny jak matka, bo nie produkuje mleka ergo ważniejsza od niego będzie dla dziecka każda kobieta, która mleko produkuje zbierają lajeczki i poklask, to naprawdę robi mi się smutno. Bo z jednej strony na ojców rzuca się gromy, że wciąż za mało zaangażowani, a z drugiej rypie się im po oczach takimi poglądami, no przecież to sensu nie ma żadnego. Może dajmy im więc po prostu przestrzeń do bycia ojcami, zamiast krytykować bądź deprecjonować ich rolę w życiu niemowlęcia?

ps. Moi mili – święta się zbliżają i machina pytań „co kupić w prezencie dla dwu/trzy/cztery/pięcio/dziesięciolatka” hula w sieci aż miło – dla mnie takim najbardziej uniwersalnym prezentem jest LEGO (w TYM wpisie wyjaśniam czemu – w oparciu o badania rzecz jasna), które od jakiegoś czasu możecie kupić także w drogeriach sieci Rossmann i to w naprawdę przystępnych cenach. A jakby tego było mało to przypominam, że mam dla was kod zniżkowy na -25%, który obowiązuje do 9 grudnia – możecie więc pójść do Rossmanna, posnuć się między półkami, a przy okazji kupić prezenty dla dziatwy i to bez stresu czy kurier zdąży dojechać przed świętami 😉 Kod możecie pobrać TUTAJ.

Altenburger i wsp., 2018. Associations Between Maternal Gatekeeping and Fathers’ Parenting Quality

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

18 komentarzy

  • Odpowiedz 14 listopada, 2018

    Helen

    Nie ma nic bardziej sexy dla mnie niż pan z oseskiem w chuście. A po narodzinach syna polozne zapytaly kto chce kangurowac skora do skory – ja czy tatus. Bez dyskryminacji. Oczywiscie nie bylismy podmienialni, ale kiedy szlam na polowanie tzn yy do pracy to tatuś byl najlepszą nianią j jest najlepszym kumplem i autorytetem takze po 5 latach.

  • Odpowiedz 14 listopada, 2018

    AJ

    Nikt mnie nie pytał, to się wypowiem 😉 Syn ma 30 miesięcy. Czasem mam nawet wrażenie, ze tatuś jest dla niego ważniejszy niż mama 😉 A już napewno jest fajniejszym kumplem. Ale u nas tatuś kangurował (matka po cc), przebrał pierwsze kilka pieluch (matka po cc nie miała jak podkopać jego pewności siebie), nosił w chuście i robił milion innych rzeczy. Twierdzi, ze nikt mu nigdy wprost nie powiedział, ze jest to niemęskie… I dziś ludzie jak widzą, że Syn po wywrotce na rowerku idzie się przytulić do taty, to się dziwią „ że też się dzieciak do ojca przytula”… A ja jestem dumna!:) #nieprzeszkadzajojcubyćojcem

    • Odpowiedz 18 listopada, 2018

      Maja

      Zazdroszczę… Chciałabym choć minimum takiego ojcowskiego zaangażowania

  • Odpowiedz 14 listopada, 2018

    A.

    U nas tata wdrażał się na równi ze mną, z nocowaniem w szpitalu i karmieniem butelką włącznie. w domu wspierał mnie w walce o pokarm i przejmował córkę kiedy ja walczyłam o pokarm z laktatorem, z karmieniem sondą włącznie. Kiedy udało się przejść na bezpośrednie kamienie piersią ja zrobiłam się ważniejsza dla córy, która uwielbiała ssać co godzina przez 45 minut:) Do ponad roku byłam z córą w domu, więc siłą rzeczy spędzałam z nią więcej czasu i byłam ‚ważniejsza’ tym bardziej, że mleko było absolutnie niezbędne przez cały czas. Również kiedy wróciłam do pracy na część etatu, nadal byłam ‚głównym opiekunem’. Ale kiedy w okolicach 1,5 roku córy miałam operację, długą rekonwalescencję i kolejną operację tata bez żadnego problemu przejął rolę wiodącą. Pewnie dlatego, że cały czas (od noworodka) się angażował – nosił, bawił, usypiał, chustował, karmił, kąpał – kiedy tylko mógł. Kiedy w okolicach 2 urodzin zmieniłam pracę zaczął przejmować rolę głównego opiekuna. I teraz to on zajmuje się dzieckiem więcej niż ja. Ja może ciut lepiej radzę sobie w sytuacjach około-medycznych, ale poza tym jesteśmy wzajemnie w pełni zastępowalni. Czego wszystkim rodzicom życzę.

  • Odpowiedz 14 listopada, 2018

    Mama feministka

    Aby wbić kij w mrowisko- czyli jak sobie ojciec nie radzi, to wina matki, bo co złe to zawsze wina matki? wszystko pięknie co tu było powiedziane, i amen, ale nie macie czasem dość tego, że wystarczy aby facet przytulił czy pieluchę zmienił albo w chuście ponosił i już jest ojcem roku? A ty kobito w całej karuzeli poporodowej jeszcze jego ego pielęgnuj? Bo jak nie zmienia tych pieluch to pewnie się bidulek zniechęcił jakimś krzywym spojrzeniem? Mój mąż jest cudownym tatą i bezpieczną przystanią dla naszego synka. Czuję się ogólnie szczęściarą i chyba jestem już swoim dobrym życiem całkiem rozwydrzona, bo czasem to, że jego wysiłki wprawiają krewnych i znajomych w ekstazę, a moje, wydaje mi się, porównywalne, są w zasadzie niewidoczne, jakoś mnie drażni. Gdzieś w powietrzu wydaje się wisieć sugestia, że zaangażowanie ojca jest jednak opcjonalne. Nawet tutaj w komentarzu padło, że tata jest „nianią”. No to nianią czy tatą? Oczywiście zgadzam się z tym, że postawy rodziców wobec siebie nawzajem mają ogromne znaczenie.

    • Odpowiedz 15 listopada, 2018

      Alicja

      Ale to przecież zupełnie nie jest tak i nie o to chodzi. Nie chodzi o to żeby „prosić” ojca żeby zajął się własnym dzieckiem, bo to absurd. Nie chodzi o to żeby chwalić go za to że to robi bo to absurd. Chodzi o postawienie się w odwrotnej sytuacji – mówimy o częstym krytykowaniu ojca i podważaniu jego kompetencji rodzicielskich – ta sytuacja jest częsta, odwrotna kiedy to ojciec krytykuje i mówi daj ja to zrobię lepiej bo Ty robisz źle (mimo że tak jak w badaniu sprawdzali – ojciec wcale nie robił źle) jest praktycznie niewystępująca. Ale gdyby tak było, gdyby ojciec w pierwszych miesiącach życia często insynuował że matka robi coś źle (źle go ubierasz, źle karmisz, źle nosisz, źle kąpiesz i znowu złe śpiochy ubrałaś) i przejmował bo Ty się do tego nie nadajesz, to myślę że sporo kobiet by się wycofało, poddało i zwątpiło w swoje kompetencje. Rzecz w tym że to się nie zdarza, a w drugą stronę i owszem i to nawet całkiem często (osobiście słyszałam jak mama mówiła do ojca że ma za duże ręce i tak niezgrabne trzyma tego nowordka i oddaj bo trzymasz źle – jak się rozejrzysz to znajdziesz mnóstwo takich przykładów u siebie). Więc jeśli chcemy równouprawnienia rodzicielskiego to bądźmy w tym sprawiedliwe i przyznajmy że zdarza się wcale nie tak rzadko że same kobiety podkopują ojcowską wiarę w to że potrafią.

      • Odpowiedz 17 listopada, 2018

        Wisznu

        Do Waszej dyskusji pasuje ten filmik: https://joemonster.org/filmy/94154/Wychowawcze_krytykowanie_mam
        Razem z komentarzem pod spodem.

        Filmik jest zabawny, bo daje kobieta m możliwość przejrzenia się w krzywym zwierciadle.

        Bo problem jest nie tylko w tym, że kobiety demotywują swoimi komentarzami ojców. One to samo robią wszystkim w swoim otoczeniu, też innym matkom. Co też tu było nieraz opisywane.

        Za to faceci chyba raczej się wspierają wzajemnie, a nawet jak krytykują to chyba częściej jest to krytyk konstruktywna.

      • Odpowiedz 18 listopada, 2018

        Karolka

        No ja właśnie nie wiem czy się nie zdarza w drugą stronę, bo u nas się zdarza i nie jest to przyjemne wcale a wcale 😉 nie lubię np. zmieniać pampsiocha przy moim mężu bo zaraz specjalista d.s. Kupy mnie poinformuje nie tak dupsko wycieram, źle smaruję, pampers krzywy… i chociaż to generalnie się odbywa w atmosferze życzliwości i z przymrużeniem oka to jednak jest to serio denerwujące – ale dzięki temu ja nie mam problemu z tym żeby jak drugiej stronie coś nie wychodzi to po prostu zaproponować pomoc albo inne rozwiązanie. No chyba że chce się odgryźć za to wymądrzanie się, bo wtedy sie odgryzam 😛

        • Odpowiedz 30 listopada, 2018

          wisznu

          U mnie w domu sytuacja wygląda tak:

          Scenka rodzajowa: jeden z rodziców idzie się myć, drugi zostaje „sam z dzieckiem” w pokoju. Wychodząc z łazienki rodzic słyszy jak dziecko płacze.
          i teraz reakcja żony i moja w analogicznej sytuacji, obie autentyczne:

          żona wychodząc z łazienki „Co jej zrobiłeś?”

          ja wychodząc z łazienki „Co się stało?”

          Niby rozumiem, etap lwicy, strach o krzywdę dziecka, itp. Ale trochę to irytuje. Człowiek czuje się trochę jak Józef K. z „Procesu” Kafki. Od razu osądzony i uznany winnym…

  • Odpowiedz 15 listopada, 2018

    baixiaotai

    Zirytowane spojrzenia owszem, zdarzają się, ale! Gdy Taty nie ma w domu i moja córeczka pochlipuje z tęsknoty, to przez łzy opowiada, jak bardzo tatusia kocha, bo z tatusiem tak fajnie można (i tu tych milion czynności, które z tatusiem robi się najlepiej na świecie), a gdy mamy nie ma, to w ogóle nie zwraca uwagi, a jak mama wróci, to może ewentualnie doczeka się jakiegoś spojrzenia, a i to nieczęsto 😉 I tak myślę, że w sumie to wszystko nieźle zorganizowałam, chociaż oczywiście zazdroszczę, że z tatą się kumpluje, a ja muszę być czasem tym złym policjantem…

  • Odpowiedz 15 listopada, 2018

    Młoda Mama

    Jakby takich przemyśleniowych podpartych „mózgami” wpisów było więcej, to może by i więcej świaodmości w społeczeństwie było.
    My kobity to lubimy sobie uzurpowac prawo do wszechwiedzy na temat osesków. Szkoda tylko, gdy ta wszechwiedza oparta jest jedynie na intuicji albo własnych subiektywizmach.

    Chwalić Tatusiów!

  • Odpowiedz 15 listopada, 2018

    Ania

    Opinia jest jak czekolada – nie zawsze i nie z każdym warto się nią dzielić <3 made my day

    • Odpowiedz 24 listopada, 2018

      An

      To to właśnie!

  • Odpowiedz 15 listopada, 2018

    Mama feministka

    Nie podważam wyników tego badania ani tego, że krytykowanie ludzi dewastuje, zwłaszcza gdy próbują się odnaleźć w nowej roli i robi to osoba najbliższa. Nie wspominałam nic o proszenie ojca o zajmowanie się dzieckiem. Podzieliłam się jedynie swoją refleksją na temat tego, jak bywa postrzegane zaangażowanie matek i ojców. Być może pokutujące wciąż społeczne przekonanie o tym, że od zajmowania się dziećmi są kobiety, ma coś wspólnego z tym, że one same też tak sądzą i ten autopilot mocno się uruchamia w nowej i trudnej sytuacji. A palant z Good Morning Britain, który skrytykował Craiga za noszenie maluszka w nosidełku, to jednak facet?

    • Odpowiedz 24 lutego, 2019

      Asia

      Dobrze prawisz! 🙂

  • Odpowiedz 16 listopada, 2018

    Liafar

    Od 6 lat zostaję przez cały tydzień sam z jedną córką, a od jakichś 4,5 lat – również z drugą (czyli razem z dwiema :)). Żonę i mamę widujemy głównie w weekendy, bo daleko pracuje. Jakoś dajemy sobie radę, chociaż nie ukrywam, że czasem mi ciśnienie skoczy i nakrzyczę, podczas gdy żona jest zdecydowanie spokojniejsza. Przeszedłem wszystkie etapy do tej pory – od wstawania w nocy i karmienia, do obecnego typu „Tata, a ona powiedziała, że jestem mniejszaaaa…” Również pracuję, rano odwożę córki do przedszkola, mam ten luksus, że po południu odbiera babcia i czekają na mnie. Na razie jedyna rzecz, z którą rzeczywiście nie bardzo daję sobie radę, to układanie włosów, a nawet zwykłe związywanie gumką – jakoś mi ta fryzura zawsze za luźna wychodzi, Zuzia raz palcem po niej przejedzie, i włosy na wszystkie strony sterczą. A poza tym jest w miarę ok, chociaż bywa ciężko, i to nawet nie w sensie fizycznej pomocy, ale jak któraś choruje, to dobrze jest mieć jakieś wsparcie, czy konsultację, bo telefonem wszystkiego nie załatwisz. Natomiast na pewno nie myślę o sobie w kategoriach wyjątkowości. Ot, życie.
    A tego bloga czytam od jakichś dwóch lat, bardzo mi się podoba 🙂

  • Odpowiedz 17 listopada, 2018

    A.

    Mój mąż często nosił córkę w chuście w miejscach mocno publicznych, przy okazji moich wizyt u lekarza – placówki są w kilku centrach handlowych. Ona wtedy była całkowicie nieodkładalna i uwielbiała ‚wisieć na piersi’. jedyna szansa na oderwanie ją od mamy to była chusta zamotana na tatusiu. Wielokrotnie mówił mi, że wzbudzał sensację i że patrzono na niego jakby to niemowlę komuś ukradł. Nie przestał jednak nosić i nigdy nie rozumiał o co tym ludziom chodzi.
    Swoją drogą jako w pełni zastępowalni rodzice wykorzystujemy swoją przewagę w kontaktach z osobami trzecimi. Tam gdzie lekceważą matki zazwyczaj przychylnie patrzą na ojców i na odwrót. A my z tego z wyrachowaniem korzystamy:)

  • Odpowiedz 20 listopada, 2018

    Angie

    Dla mnie to normalne że tato robi wszystko,moje córki chyba nawet nie widzą roznicy bo oprocz karmienia i obcinania paznokci to robił i robi wszystko,a przy pierwszym dziecku to już w ogóle uczyliśmy się razem jak to takie małe obsługiwać i nie krytykowalismy sie tylko cieszyliśmy razem z tego że dajemy radę.Ale wiem jednak że dla niektorych jest to bardzo dziwne. Ale też nie oszukujmy sie-Ci tatusiowie czasami to leniuchy i dopoki dziecko sie cieszy i nie śmierdzi kupką jest ok ale ja już jest coś nie tak to zaraz szybko idź do Mamusi. Znam conajmniej kilka takich gagatków,myślę że też przez takie zachowanie kobiety przyjmują takie stanowisko że mama jest niezastąpiona bo po prostu mają taki obraz ojców w swoim otoczeniu. Mój partner ma zazwyczaj gdzies co myślą inni więc wisi mu to czy ktos uzna go za meskiego czy nie bo idzie z córką na rękach czy w chuscie 🙂 Moja starsza córka chce wyjść za niego za mąż,ostatnio uswiadomilam ją że to raczej niemożliwe to strasznie była zawiedziona bo ja nie tato to kto 🙂

Leave a Reply